Zaczyna się od wzruszającej historii zespołu z Detroit działającego na początku 70., czyli w czasach triumfu Iggy’ego Popa i Stooges, MC5 czy skądinąd pochodzących The Sonics. Zespołem Harry & The Callahans miał dowodzić charyzmatyczny perkusista, który zmusił nawet członków grupy do zmiany personaliów.
„Materiał prezentowany na Leather Highway (Midnight)’ jest archiwalnym zbiorem utworów, które w latach 80. i 90. były rozproszone po różnych bootlegowych składankach z muzyką ze stanu Michigan”.
Piękna bajka, o czym przekonuje już pierwszy utwór, w którym słychać perkusję, ale automatyczną. W tej sytuacji sprawdzamy, któż to zebrał te „nagrania zapomnianego zespołu ze Stanów”, i z radością odkrywamy, że za mistyfikacją stoją muzycy czcigodnej grupy Kaseciarz. Oprócz wymienionych amerykańskich mistrzów sprzed pół wieku słychać Hawkwind (może z epoki Lemmy’ego?). Najwyżej oceniam zgrzytliwe „Grand Central Station”, ale album zasadniczo szkoda dzielić na poszczególne utwory.
Bardzo wdzięczna i godna uwagi (i nie za długa...) płyta, wydana w mikroskopijnym nakładzie. Pierwszy CD w dorobku kasetowego zazwyczaj labelu Jasień.
Tekst ukazał się 8/2/15 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji