Ładna tautologiczna nazwa i równie wystudiowany elektro-pop. Wokalista Jeremy Greenspan wygląda jak twój sąsiad, do bólu zwykły, przegięty w tej zwykłości, w flanelowej koszuli zbyt prawdziwy, by być prawdziwy.
Muzyka jest rozkosznie polskim zwycięstwem – bo tylko moralnym. Wielowarstwowe, mocne kompozycje są bez szans na listach przebojów, bo za mało ludowe, zbyt wysmakowane. Nawet ten tytuł – od niedokończonego filmu Orsona Wellesa – za elegancki.
Junior Boys odarli lata 80. i zerowe z rozpaczy. Siedem lat po debiucie (świetne „Last Exit”) wciąż się bawią i są przystępni. Nawet gdy chwilami pachnie parkietem (kanadyjskim), jest on raczej w połowie pusty niż w połowie pełny. „I love you so bad and i wanna repeat it”, powtarza Jeremy w singlowym „ep”. Nie brać go serio, tańczyć „Banana Ripple”!
Tekst ukazał się 11/8/11 w „Dużym Formacie”