Menu Zamknij

Tag: Lao Che

Jazzombie – Erotyki

Czasem potrze­ba świe­że­go star­tu. Najlepiej wie o tym Spięty, lider Lao Che, któ­ry ma na kon­cie świet­ny solo­wy album „Antyszanty”. Jego nowy arty­stycz­ny pojazd to nie bolid, lecz auto­bus – wsie­dli do nie­go wszy­scy muzy­cy zespo­łów Lao Che i Pink Freud.

Lao Che – Soundtrack

Na koniec serii o pol­skich zespo­łach, któ­re weszły na przy­sło­wio­wy szczyt w poprzed­niej deka­dzie, zale­gła recen­zja albu­mu Lao Che. Podobnie jak Happysad wkrót­ce po pre­mie­rze była to zło­ta pły­ta. No a poza wszyst­kim zawsze to jakiś wspól­ny wątek ze świet­nym „Pirxem” Krojca.

Lao Che – Prąd stały / prąd zmienny

Wiadomość numer jeden pro­mu­ją­ca nową pły­tę Lao Che brzmia­ła: „tym razem napraw­dę bez kon­cep­tu”, co odno­si­ło się do tek­sto­wej inte­gral­no­ści każ­de­go z trzech pierw­szych nagrań płoc­czan: o Słowiańszczyźnie, Powstaniu i Bogu (i czło­wie­ku). Muzycznie zawsze było eklek­tycz­nie i to się nie zmie­nia. Za to tek­sty są teraz bar­dziej zróż­ni­co­wa­ne, choć wciąż, jak to u Spiętego, her­me­tycz­ne, napi­sa­ne kodem ze sko­ja­rzeń, cyta­tów i zabaw­nych, egzo­tycz­nych (cza­so­wo, nie prze­strzen­nie) słów.

Wyjściowe ubranie (Polska 2000–2009)

Zjawiska nie­ty­po­we, któ­re zyska­ły jakiś odzew poza Polską, też się zda­rza­ły. Dwa z nich są z gatun­ku obli­gów, któ­re trze­ba na takiej liście umie­ścić, żeby spra­wie­dli­wo­ści dzie­jo­wej zadość­uczy­nić. Jedno dorzu­cam od sie­bie – z każ­dym z tej trój­ki trud­no cokol­wiek porównać.