Trzecia płyta śląskiego duetu The Dumplings jest dojrzalsza niż ich stare rzeczy. Pamiętajmy jednak, że to wciąż muzyka młodych.
Justyna Święs (rocznik 1997) i Kuba Karaś (1996) – którzy cztery lata temu podbili polską scenę jeszcze jako uczniowie liceum – są młodsi od nieco infantylnego, choć już 28-letniego Taco Hemingwaya. Dojrzewają inaczej.
Mieli jednak podobny problem: pierwsza po kilku epkach duża płyta Taco „Marmur” była po prostu za długa, to samo przytrafiło się The Dumplings na rozszerzonej wersji „Sea You Later”. W ciągu 77 minut zbyt wiele okazji do tego, by zrobić sobie herbatę. Dlatego nowy album „Raj” miał zawierać tylko osiem utworów. Dwa z dopiskiem „bonus” wydają się znośnym kompromisem.
Na „Raju” Święs pierwszy raz śpiewa wszystko po polsku. To dobrze, ale popełnia (przysługujące jej) błędy młodości: teksty bywają egzaltowane, pozbawione życia, a „wklejone” odniesienia do literatury czy filmu wypadają nienaturalnie (popsuty tekst dobrego „Przykro mi”). „Zaśpiewam drzewom, zaśpiewam kwiatom, że im dziękuję i że przepraszam” to jeden z brawurowych, młodzieńczych błysków („Nieszczęśliwa”).
Ważniejsza jest inna zmiana. Święs śpiewa inaczej niż kiedyś. Ucieka od smętnej, rozmemłanej maniery, umie być władcza, jak w chyba najlepiej wykonanym „Franku” (tekst na podstawie filmu „Zapach kobiety”). Zdarza się, że jej wokal pachnie latami 80., zwłaszcza Izą Trojanowską, np. w utworze tytułowym. Gdzie indziej – Nosowską czy nawet Brodką, która zresztą okropnie skowerowała „Wszystko czego dziś chcę” (szkoda, że The Dumplings zdają się pozostawać w sferze wpływów mało ciekawej muzycznie Brodki). Jednak najważniejsze, że Święs ma to coś własnego, że w tych hołdach nie gubi własnego stylu.
Brzmieniowo zespół jest znacznie lepszy niż u progu kariery. W tym wieku stawia się dłuższe kroki. Zarówno warstwa muzyczna, jak i zapętlone słowa i wokalizy Święs wypadają bardzo dobrze. Odpowiedzialny za produkcję płyty Karaś syntetyczne brzmienia w stylu Fisz Emade Tworzywo miesza z house’em, neo soulem czy stonowaną stylistyką The xx („Kino”). Cały „Raj” jest dynamiczny, najlepsze utwory brzmią zadziornie, jakby zespół nie odrzucił szkoły Bartosza Szczęsnego, członka duetu Rebeka, który produkował debiut The Dumplings.
Koniec końców okazuje się, że Karaś robi podkłady, w których Święs (w końcu współpracownica braci Waglewskich, Voo Voo czy duetu Rysy) czuje się świetnie. Mimo zapowiedzi płyta nie jest mroczna, lecz prosta i chwytliwa. Niewielka to ambicja: zapowiadali, że wrócą do tego, co dobrze działało. Jest jednak coś więcej: zmieniają się na lepsze.
Tekst ukazał się 21/9/18 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji
Pingback:Najlepsze płyty roku 2018 - Jacek Świąder | Ktoś Ruszał Moje Płyty