Po Offie (o którym kiedyś później) wyjechałem na wczasy w miejscowości nad Bałtykiem. Z jakichś przyczyn bardzo cenione są tu „pokoje z tv”, po prostu wszystkie są takie i nie sposób zarezerwować „bez tv”. W środę padało, obejrzałem końcówkę meczu Polska – Gruzja, nie pomogło, nazajutrz padało jeszcze mocniej.
- na wczasach notowałem, to pierwsza z paru notatek.
W deszczowy piątek, rano, otworzyłem telepudło na kanale, który znaczy dla mnie tyle co Świt Jelonki albo Marcin Gortat, restauracja Mekong czy parę innych rzeczy. Najlepiej moją relację z tym nadawcą obrazuje to, co Al Bundy powiedział kiedyś o swej małżonce: to larwa, ale to moja larwa.
W TVP Kultura szedł oto niezły film o Słonimskim, taka laurka. Redaktorka Szymańska, Turowicz, Konwicki, wielcy sami mówili. To znaczy na pewno wielcy przyjaciele skamandryty, choć nie widziałem wśród nich mojej dawnej wykładowczyni od romantyzmu. Mimo że ton wielce był pochwalny wobec bohatera, patrzyłem w ekran zauroczony – „dawni” ludzie, dobry język, sprawne formułowanie myśli, ironia. Niestety, jak Michnik zajarał kolejnego szluga, to film się (TVP Kulturze) urwał, po kilku minutach zakłóceń obraz zastąpiła plansza kontrolna, a później reklamy. Zabrakło więc puenty, trudno, bo lubię anegdoty pogrzebowe.
Po Słonimskim nastąpił film o artyście z Uzbekistanu. Jak powiedziałaby Drotkiewicz – robiącym w drewnie. Bardzo to był kształcący dokument, można się było zorientować, na czym polegają przewagi polskiej demokracji nad uzbecką, był tylko jeden kłopot. Świeciło w rogu zielone kółeczko, zatem audycję dopuszczono dla milusińskich, lecz w filmie pokazano walki psów. Dziennikarka z uporem godnym lepszej sprawy drążyła temat obstawiania za pieniądze i skali eksploatacji startujących sympatycznych czworonogów. Że niby co? W Polsce są objęte ubezpieczeniem? W Polsce nie ma nielegalnych zakładów? Związek uzbeckiego artysty z walkami psów był wątły, jeśli nie żaden.
A Uzbecy patrzyli to na psy, to na kamerę, i żuli pestki. Chyba słonecznika, ale możliwe, że dyni.