W 2016 będę więcej czytał i więcej słuchał. Wyłączał złe płyty natychmiast, dobrych słuchał jeszcze raz i jeszcze raz. Na razie wklejam efekty dość chaotycznego słuchania w 2015 roku. Jeśli miałbym wybrać moją płytę roku, niespodziewanie dla mnie byłby to Kwadrofonik ze Strugiem.
Nie przepadam za układaniem list, ale to jeden z nielicznych sposobów, żeby jeszcze raz pochwalić płyty, które podobały się bardzo. W Polsce dla mnie tych najlepszych było pięć. Kolejność wyznaczona w podsumowaniu „Wyborczej” była dość swobodna, ale te pięć na górze to pewniaki.
Adam Strug & Kwadrofonik – Requiem ludowe
Stara Rzeka – Zamknęły się oczy ziemi
Syny – Orient (plus wywiad)
Księżyc – Rabbit Eclipse
Nagrobki – Stan prac
Dalej było mniej więcej dziesięć płyt, które ułożyłem sobie następująco. Również tutaj kolejność ma mniejsze znaczenie, po prostu uważam, że to najciekawsze rzeczy po dużej piątce. Dla kogoś, kto mógłby się obawiać o zbytnią awangardowość płyty Rogińskiego, lepsza może być np. Wovoka. Niemniej Rogiński to razem z Ziołkiem dwie najciekawsze postaci w nowej muzyce, pracujące inaczej niż dawniejsze pokolenia muzykantów, w różnych wzajemnie się inspirujących konfiguracjach, z mocnym odniesieniem do przeszłości w muzyce i może w oderwaniu od „tradycji polskiej”, ale nie „tradycji w ogóle”. Ich kolejne płyty pod różnymi szyldami dają pojęcie, co jest dla nich w muzyce w danym momencie najważniejsze. Nie boją się eksperymentu.
Taco Hemingway – Trójkąt warszawski + Umowa o dzieło
Raphael Rogiński Plays John Coltrane & Langston Hughes African Mystic Music
Kapela ze Wsi Warszawa – Święto słońca
Kobiety – Podarte sukienki
Oxford Drama – In Awe
Lautari – Vol. 67. Live 2014
Wilhelm Bras – Visionaries & Vagabonds
Test Prints – Hell For Beginners
T’ien Lai – RHTHM
Ziporyn / Zimpel / Zemler / Riley – Green Light
Mam jeszcze chaotyczną listę 45 całkiem niezłych płyt z Polski (uzupełnia się to do 60, może warto byłoby ściąć do 52, po jednej na tydzień?). Rzeczy z różnych gatunków, których słuchałem z upodobaniem raz, drugi, trzeci i są warte tego, żeby posłuchać ich już po zakończeniu 2015. Coś z nich powinno przetrwać do następnego roku. Kolejność tym razem alfabetyczna.
Alameda 5 – Duch tornada
Babu Król – Kurosawosyny
Bye Bye Butterfly – Do Come By
Daniel Drumz – Untold Stories
The Dumplings – Sea You Later
Eugeniusz Rudnik – Miniatury
The Feral Trees – The Feral Trees
Girl & Nervous Guy – Shake The Tree
Hoszpital – Weszoło
Kamp – Orneta
Kapela Brodów – Muzikaim
Kapela Maliszów – Mazurki niepojęte
Kapital – Chaos To Chaos
Karolina Cicha i Spółka – Jidyszland
Ketha – #?!?%?16?.?7
kIRk – III
Kortez – Bumerang
Król – Wij
Lenar/Masecki/Zrałek – Fortepian Chopina
Lomi Lomi – Heroizm woli
Lotto – Ask The Dust
Maciek Szymczuk – Music For Cassandra (plus wywiad)
Magnificent Muttley – Rear Mirror
Małe Miasta – Koń
Mgła – Exercises In Futility
Mirt – Vanishing Land
Normal Echo – Accidental Forever
Oly. – Home
Organizm – Plaża Babel
Pablopavo / Iwanek / Praczas – WIR
Polpo Motel – Cadavre Exquis
Popsysze – Popsute
Ptaki – Przelot
Rimbaud – Rimbaud
różni wykonawcy – Albo inaczej
RSS B0YS – HDDN
Rycerzyki – Rycerzyki
Rysy – Traveler
Sławek Jaskułke – Sea
Trupa Trupa – Headache
Ukryte Zalety Systemu – UZS
Wojciech Bąkowski – Telegaz
Wovoka – Sevastopolis
Zjednoczenie Soundsystem – Inity
Złota Jesień – Girl Nothing
W 2015 chyba ostatecznie muzyka etniczna, folkowa znalazła mądrzejsze wejście do współczesnej muzyki niż poprzez – jak to opisywał Pablopavo – songwriterów, „takich delikatnych i takich anglosaskich”. Z jednej strony świetne płyty nagrali artyści tacy jak rodzinna Kapela Maliszów czy Lautari. Dawno zapisane melodie są dla nich punktem wyjścia do stworzenia spójnego i atrakcyjnego programu, który trudno sobie wyobrazić w wykonaniu kogoś innego. Zaskakująco blisko tego wczytywania się w dziś przez przeszłość są Syny. Z drugiej strony moją płytą roku jest dojmujący album Kwadrofonik i Adama Struga oparty na dawnych pieśniach, barokowy i współczesny zarazem. Bardzo czekałem na coś takiego.
Kolejnym dobrze rokującym sposobem na wykorzystanie folkowych motywów są prace Księżyca i Starej Rzeki. Tu nie musi być nic z Kolberga. W dwóch pierwszych przypadkach chodzi o sam nastrój muzyki, o coś nieuchwytnego wynikającego z pilnego słuchania. Ziołek grający w Starej Rzece na gitarze akustycznej, zaszyty gdzieś w puszczy nad Wdą. Wokalistki Księżyca z ich odrealnionymi wokalizami popartymi latami śpiewania muzyki ludowej. Bierzesz, co chcesz, dokładasz do tego nowojorski minimalizm, nagrania terenowe albo niemiecki krautrock. Albo jeszcze gorzej – jazz, jak Ziporyn i Zimpel z kolegami. Powstaje nowa jakość.
Do tego nurtu można zaliczyć solowy album Rogińskiego, na którym gitarzysta muzykę Coltrane’a przedstawia na poważnie, w swoich ulubionych dekoracjach, czasem nawiązując do zachodnioafrykańskiego bluesa, czasem do muzyki współczesnej. Zawsze po swojemu, nie na klęczkach, tylko po to, żeby rozszerzyć własny świat muzyki. Koło zamyka bardziej już światowa niż polska Kapela ze Wsi Warszawa z płytą nagraną z udziałem wybitnych muzyków z całego świata – równie uduchowioną jak albumy Rogińskiego, Ziporyna i Zimpela, Lautari, Kwadrofonik, Ziołka.
Podsumowanie światowej muzyki już mnie tak nie ekscytowało i te kilka najlepszych płyt łatwiej było mi wybrać niż rok czy dwa lata temu. Od przechwalonego Tame Impala wolałem Unknown Mortal Orchestra, nie zapomniałem o Mount Eerie wydanym na początku roku, na koniec ładne melodie i ostatnią na jakiś czas tak dobrą „muzyczną”, „artystyczną” płytę dał mi Deerhunter. Poza tym liczyły się tylko dziewczyny. Oto moje ulubione sześć płyt roku 2015:
U.S. Girls – Half Free
Mount Eerie – Sauna
Deerhunter – Fading Frontier
Sharon Van Etten – I Don’t Want To Let You Down
Unknown Mortal Orchestra – Multi-Love
Courtney Barnett – Sometimes I Sit and Think, and Sometimes I Just Sit
I dalej do końca piętnastki, dobra liczba na rok 2015:
The Internet – Ego Death
Holly Herndon – Platform
Laura Marling – Short Movie
Alabama Shakes – Sound & Color
Lana Del Rey – Honeymoon
Destroyer – Poison Season
Young Fathers – White Men Are Black Men Too
Jenny Hval – Apocalypse, Girl
Bill Wells & Aidan Moffat – The Most Important Place In The World
Jak widać, jest tu kilku tylko facetów, i to dawniej już przeze mnie lubianych. Nic wielkiego mnie nie zaskoczyło, nawet Algiers wydał mi się zbyt mądrze wymyślony, a do bardzo ciekawego Prurienta zraziłem się po pełnym pantomimy koncercie w Krakowie (też zresztą za długim). W tym roku, w przeciwieństwie do Polski, na świecie ciekawsze rzeczy nagrywały dziewczyny. Pięć piosenek Sharon Van Etten było zdecydowanie większej wagi niż płyty Julii Holter, Kurta Vile’a, Low i Sufjana Stevensa, które równie dobrze mogłem włożyć do pierwszej piątki (szóstki). Czasem lepiej wyciągnąć do góry dzieło kogoś, kto zrobił coś najlepszego w karierze, ważnego.
A oprócz tego płyty prawie najlepsze – kilkadziesiąt. Godne uwagi, słuchane po kilka razy, dające po prostu przyjemność. Jak widać, w większości piosenkowe, ale nie tylko.
Africa Express Presents – Terry Riley’s In C Mali
Algiers – Algiers
Barbara Morgenstern – Doppelstern
Belle And Sebastian – Girls In Peacetime Want To Dance
Best Coast – California Nights
Björk – Vulnicura Strings
Blur – The Magic Whip
EL VY – Return To The Moon
Faith No More – Sol Invictus
Father John Misty – I Love You, Honeybear
Georgia – Georgia
Godspeed You! Black Emperor – Asunder, Sweet And Other Distress
Hudson Mohawke – Lantern
Hugo Race & The True Spirit – Hugo Race & The True Spirit
Jamie xx – In Colour
Jason Isbell – Something More Than Free
John Grant – Grey Tickles, Black Pleasure
Jono McCleery – Pagodes
Julia Holter – Have You In My Wilderness
Kamasi Washington – The Epic
Kendrick Lamar – To Pimp A Butterfly
Kurt Vile – B’lieve I’m Going Down
Leon Bridges – Coming Home
The Libertines – Anthems for Doomed Youth
Lonelady – Hinterland
Low – Ones And Sixes
Mac DeMarco – Another One
Mbongwana Star – From Kinshasa
Meg Baird – Don’t Weight Down The Light
Metz – II
Miley Cyrus – Miley Cyrus & Her Dead Petz
New Order – Music Complete
Petite Noir – La Vie Est Belle / Life Is Beautiful
Prurient – Frozen Niagara Falls
Roisin Murphy – Hairless Toys
Sleaford Mods – Key Markets
Sleater/Kinney – No Cities To Love
St. Germain – St. Germain
Sufjan Stevens – Carrie & Lowell
Sun Kil Moon – Universal Themes
Tame Impala – Currents
Titus Andronicus – The Most Lamentable Tragedy
Torres – Sprinter
Waxahatchee – Ivy Tripp
Yo La Tengo – Stuff Like That There
Co w 2016? Nie spodziewam się, żeby polska muzyka mogła się wreszcie „przebić za granicą”, to znaczy rywalizować z powyższymi płytami na równych prawach: nie tylko w zajawkowych blogach, ale też w najważniejszych muzycznych gazetach Anglii, Stanów, Niemiec i Francji, a przede wszystkim na mainstreamowych festiwalach typu Glastonbury i Roskilde. To wciąż będą pojedyncze strzały, a w cenie – jak do tej pory – będzie oryginalność, a nie wożenie drewna do lasu. Tym, którzy będą celować w Zachód, przydadzą się oczywiście nawiązania do kodu, którym posługują się Anglosasi, przyda się komunikatywność. Jednak tylko pod warunkiem, że będą mieli coś do powiedzenia. Najlepszą kombinację tych przymiotów, na czele z najważniejszym, mają Kwadrofonik i Strug, Ziołek, Rogiński, Syny i Księżyc.
To chyba już wszystko. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać komuś ładną płytę, której wcześniej nie znał. Słuchajmy pilnie w 2016. Będzie dobrze.
A ja jeszcze polecam takie granie z zeszłego roku: https://play.spotify.com/album/1Xeq5yDFTJC63LGaZ2wd9r
Rzeczy, o których zapomniałem w momencie układania list, a też bardzo dobre:
Hati – Metanous
Krojc/Fischerle – John, Betty & Stella