Nowa płyta z dawnymi utworami AFX, czyli – zdawało się, że porzuconego na dobre – acidowego wcielenia Aphexa Twina, wywołuje tzw. mieszane uczucia. Dziennikarz serwisu Resident Advisor przytomnie zaznacza, że wydany w 2006 r. poprzedni album AFX „Chosen Lords” był idealnym pogrzebem – płytą tak dobrą, że nie potrzebowała następcy.
A tu na „Orphaned Deejay Selek 2006–08” Richard D. James wsadził jakiś utwór zbyt długi, inny za nudny, za to najlepsze momenty trwają za krótko. Ostro, ale trochę racji w tym jest. Fascynacja muzyka automatami perkusyjnymi zyskuje na „Orphaned Deejay Selek 2006–08” nowy wymiar, ale niewiele tu „prawdziwego”, szalonego Aphexa. Nowa płyta AFX budzi jednak zachwyt serwisu The Quietus odbierającego muzykę w starym stylu, jak coś do zakochania się. James nie musi się „rozwijać”, bo jest twórcą wielkiego i ważnego nurtu w muzyce, zrobił coś z niczego. Trudno zarzucać Malewiczowi, że kolejne prace nie były rewolucją w stosunku do „Czarnego kwadratu”. I tak dalej.
Kolejne 27 minut dość już starych utworów brytyjskiego gracza dziś wciąż brzmi świeżo i bardzo charakterystycznie. Diabeł tkwi w szczegółach. Na ten album warto się rzucić ze słuchawkami, bo czar AFX zasadza się na przenikaniu się rytmu z melodią, na melodyjności bębnów i rytmiczności syntezatorów. Słychać to w za krótkim „dmx acid test”, niepomieszczonym na płycie (odsłuch poniżej) „umil 25–01”, a zwłaszcza w porywającym „NEOTEKT72”. Aphex Twin zawsze był twórcą dającym słuchaczom radość, najlepszym uczniem, któremu wszystko „samo wychodzi” – przynajmniej takie umie dać wrażenie, nagrywając płyty, te notatki z podróży po krawędzi chaosu i totalnej kontroli. Czasu poświęconego na słuchanie Aphexa nigdy się nie traci.
Tekst ukazał się 23/9/15 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji