Żyjemy dziś w pięknym świecie, gdzie do kraju średniej wielkości w środku Europy może przyjechać grupa muzyków ze średniej wielkości kraju azjatyckiego. Inne skale, instrumenty, sposób śpiewania, głosy, język, ale emocje podobne.
Szczęściarze rok temu mogli uczestniczyć w koncercie Amjada Sabriego i jego zespołu, gapy mają szansę nadrobić zaległości dzięki „Ecstasy Of The Soul”. Dlatego że do płyty dołączono DVD z całym koncertem pakistańskich artystów. O wydawnictwie (dziś ukazuje się w Niemczech) piszemy z opóźnieniem, bo należymy do gap. Będzie to wybaczone, bo qawwali – muzyka, którą wykonuje Sabri – niesie przesłanie miłości i pokoju. Jej tradycja sięga średniowiecza, tworzą ją islamscy mistycy – sufi. Mistrzem qawwali był Nusrat Fateh Ali Khan.
Utwory trwają po kilkanaście minut, muzyka w ramach każdego z nich nasila się, wycisza, podąża za Sabrim i prowadzi go. Oprócz instrumentów perkusyjnych i pięciu śpiewaków (podkreślają najważniejsze frazy, klaskaniem wspierają rytm) akompaniament stanowią dwie fisharmonie, na jednej z nich gra sam charyzmatyczny lider. W rodzinie Sabriego śpiewanie qawwali przechodziło z pokolenia na pokolenie, 36-letni dziś artysta jest następcą swego ojca Haji Ghulama Farida Sabriego. Na „Ecstasy Of The Soul” wykonuje zarówno jego utwory, jak i własne.
A poezja? „Moje ciało jest jak struna, moje serce jak tamburyn/ w moich żyłach pulsuje rytm/ każdy włos na moim ciele śpiewa to samo słowo/ a to słowo to twoje imię, mój Boże”. Tu, w tym średnim kraju w środku Europy, można wejść w „Ecstasy Of The Soul” po drabinie religijnej, duchowej, lub uczuciowej, emocjonalnej. Tak czy tak, do kończącej występ modlitwy wstali wszyscy widzowie.
Tekst ukazał się 2/2/13 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji