Menu Zamknij

Autor: Jacek Świąder

Cuda, cuda ogłaszają (Polska 2000–2009)

Zestaw naj­lep­szych płyt dzie­się­cio­le­cia koń­czę nagra­nia­mi, któ­re zaprze­cza­ły i pod­wa­ża­ły (to łatwe), a zara­zem robi­ły nowy rodzaj szu­mu. Niezupełnie wiem, jak mają inni, ale ja na przy­kład uwa­żam, że naj­cie­ka­wiej się dzie­je, gdy spo­ty­ka­ją się oso­bo­wo­ści. Ludzie uta­len­to­wa­ni. Gdy oso­bo­wo­ściom się chce zro­bić coś nowe­go, gdy mają potrze­bę odrzu­ce­nia swo­je­go, za prze­pro­sze­niem, dorob­ku – jest dobrze.

Spięty – Antyszanty

W Warszawie mignę­ła w stycz­niu dość kul­to­wa impre­za – Wieczór Twórczości Żenującej „Zacieralia”. Co roku gar­nek na gło­wie upraw­nia do tań­sze­go wstę­pu. Jednak Spięty nawet z dursz­la­kiem na cze­re­pie na tary­fę ulgo­wą raczej nie może liczyć, bo spra­wa jest poważ­na. W Polsce solo­we debiu­ty gwiazd – Kazik, Nosowska – powo­du­ją trzę­sie­nia zie­mi i rów­nież po „chłop­cu od powsta­nia” spo­dzie­wa­no się wiele.

Lenka – Lenka

Pełen obaw niczym Kasia Kowalska się­ga­łem po debiut Lenki. Jeszcze przed roz­pa­ko­wa­niem pły­ty dowie­dzia­łem się bowiem z naklej­ki, że mam do czy­nie­nia z autor­ką pio­sen­ki z wio­sen­nej ramów­ki TVN. Kto ma tele­wi­zor, powi­nien chy­ba koja­rzyć, kto nie – raczej nie zro­zu­mie, o co cho­dzi. W dodat­ku gwiaz­da (no a nie?) w poło­wie maja wystą­pi­ła w któ­rymś kolej­nym fina­le pol­skie­go „Tańca z gwiazdami”.

Festiwal piosenki (Polska 2000–2009)

Piosenka to ład­na, zgrab­na muzy­ka i bar­dzo dobry tekst. Kombinacja trud­na, ale nie nie­osią­gal­na. Fajna pio­sen­ka zda­rza się dopie­ro wte­dy, gdy muzy­ka i tekst połą­czo­ne są – powiedz­my to wprost i bez krę­pa­cji – wpa­da­ją­cą w ucho melo­dią. W Polsce łatwiej o cał­ko­wi­te zaćmie­nie słoń­ca niż zespół nagry­wa­ją­cy regu­lar­nie dobre pio­sen­ki, nie­mniej w ostat­nich latach wyło­ni­ło się paru pew­nia­ków. W dzie­się­cio­le­ciu z jedyn­ką na prze­dzie moż­na od nich ocze­ki­wać bar­dzo dużo.

Wyjściowe ubranie (Polska 2000–2009)

Zjawiska nie­ty­po­we, któ­re zyska­ły jakiś odzew poza Polską, też się zda­rza­ły. Dwa z nich są z gatun­ku obli­gów, któ­re trze­ba na takiej liście umie­ścić, żeby spra­wie­dli­wo­ści dzie­jo­wej zadość­uczy­nić. Jedno dorzu­cam od sie­bie – z każ­dym z tej trój­ki trud­no cokol­wiek porównać.

Sissy years (Polska 2000–2009)

Początek XXI wie­ku to zło­ty okres labe­lu Bertelsmanna o nazwie Sissy Records. Wytwórnia powsta­ła w 2001 roku, mia­ła się nie bać i wyda­wać, zatrud­ni­ła więc paru wyko­naw­ców mie­sza­ją­cych kli­ma­ty gita­ro­we, elek­tro­nicz­ne, klu­bo­we, kom­pe­tent­nych i nie nad­to dzi­wacz­nych, a oni nagra­li bar­dzo dobre pły­ty. Muzyka dla wraż­li­wych użyt­kow­ni­ków nar­ko­ty­ków i este­tów, poszu­ki­wa­nia, któ­re się słu­cha­czo­wi nie wymy­ka­ją. W 2004 Sissy się zamknęło.