Niemieckie wydawnictwo Morr kojarzy się ze stonowaną, sypialnianą elektroniką. Butcher The Bar przynosi drobną odmianę – jest sypialniany akustycznie.
Tym szyldem posługuje się Joel Nicholson, mieszkaniec coraz mniej przygnębiającego Manchesteru. Dziś co drugi wokalista jest pretendentem do korony króla akustycznej ballady, porównywany do Nicka Drake’a – tak też klasyfikowany jest Nicholson. Coś w tym jest, bo jego lekkie piosenki, coraz częściej ubarwiane brzmieniami trąbek, klawiszy czy bandżo, łatwo wpadają w ucho. To jest folk, ale nie taki zielony. Chłopak śpiewa delikatnie, pisze pastelowe, poranne piosenki.
Butcher The Bar gra rzeczy zarazem rześkie i eleganckie, czasem zbyt gładkie, za anielskie („Sin So Sweet”), ale często uroczo przebojowe („Bobby”, „Alpha Street West”, „Silk Tilts”). Nawet jeśli Nicholson chce być outsiderem, to ma dobrą rękę do przyrządzania mocnych antydepresantów.
Tekst ukazał się 28/7/11 w „Dużym Formacie”