Tyle filmów, których nie widziałem, a które winien byłem obejrzeć już dawno. Z drugiej strony grupa filmów, niekoniecznie arcydzieł, które w szkolnych czasach – wtedy gdy czasu było aż nadto – bez sensu oglądaliśmy po kilka, kilkanaście razy, tak bardzo nam się podobały. Tak trudne wydawało się życie bez nich. Chłonny, burzący się (kiedy, jak nie wtedy?) umysł lepiej chyba wyszedłby na jak najszerszym przeglądzie. Miałby się czego złapać, mógłby wpaść na zupełnie inne tory, inne tło miałoby dzisiejsze oglądanie filmów.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.