Kilka lat temu na Zachodzie freak folk był rewelacją, u nas też powstało parę płyt w tej konwencji. Coldair to jeszcze „mniejszy” zespół niż wrocławski duet Indigo Tree – na wszystkich instrumentach gra jeden człowiek.
Tobiasz Biliński ma 21 lat, trzy płyty z zespołem Kyst i zeszłoroczny debiut Coldair na koncie. „Far South” ma sporo wspólnego z dokonaniami tych krajowych reprezentantów amerykańskiego folku. Tekst jednej z piosenek nawiązuje nawet do wspaniałej twórczości Phila Elveruma z Mount Eerie.
W tej grze nastrój jest istotniejszy niż mocne teksty czy popisy instrumentalne. Biliński potrafi przekazać w piosenkach tęsknotę, niepokój, samotność, smutek, ukojenie. Tylko ożywione trąbką Kamila Szuszkiewicza „I Won’t Stay Up” jest przebojem jak się patrzy. „Far South” to introwertyczne piosenki i bezsłowne gitarowe fragmenty, momentami czarujące, ale jako całość hermetyczne. Trzeba się w to wtopić i nie ma gwarancji satysfakcji. Autor mówi: „W muzyce chodzi o zawieranie w niej swojej osoby w największym możliwym stopniu, nawet jeśli następuje to w sposób bardzo bezpośredni”. Twardo realizuje ten program, dlatego ta płyta nie każdemu podejdzie.
Do odsłuchu (i kupienia) na coldair.bandcamp.com.
Tekst ukazał się 10/11/11 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji