Aphex Twin czy Jonny Greenwood z Radiohead od dawna sięgają po muzykę Krzysztofa Pendereckiego. On właśnie dyrygował półtora roku temu III Symfonią (1976) swego zmarłego w 2010 r. rówieśnika Henryka Mikołaja Góreckiego, gdy śpiewała Beth Gibbons z Portishead.
Teraz własną wersję najpopularniejszego dzieła Góreckiego pokazał Colin Stetson, saksofonista i klarnecista, współpracownik Lou Reeda, Laurie Anderson i Arcade Fire. Stetson nie ruszył nut, ale zmienił instrumentację na 12-osobowy zespół. Nową „Symfonię pieśni żałosnych” wykonali m.in. skrzypaczka Sarah Neufeld (Arcade Fire), wiolonczelistki Gyða Valtýsdóttir (Mum) i Rebecca Foon (Saltland), perkusista Greg Fox (Liturgy). „Dużo dętych drewnianych, syntezatory, elektryczne gitary... Aranżacja czerpie z black metalu, wczesnej muzyki elektronicznej i mojej pracy z utworami na saksofon solo” – tłumaczy Stetson.
Medytacyjną symfonię zaczyna on sam. Przed wejściem głosu (śpiewa mezzosopranistka Megan Stetson, siostra Colina) obok smyczków huczą już bęben basowy i talerze rockowej perkusji. Pierwsze słowo: „Synku”, jest wprowadzone stłumionym szarpnięciem gitarowej struny. Nowe horyzonty w obfitej I części otwiera tak naprawdę jej przytłaczające, mocne zakończenie. Świetne jest też potężne otwarcie III części kontrastujące z piosenkowym finiszem części II. Nie dla fanów Góreckiego ta płyta, ale frakcja Stetsona powinna być ukontentowana.
18 grudnia taką III Symfonię usłyszą Katowice, z którymi Górecki był mocno związany do końca życia.
Tekst ukazał się 15/4/16 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji