Muzycy, którzy chcą i potrafią śpiewać po polsku, założyli przymierze Daleko od Szosy, a teraz wydają składankę.
Z młodymi polskimi zespołami jest problem – nie lubią śpiewać po polsku. Brakuje następców Nosowskiej, Kazika, Grabaża, Muńka, Rojka, Fisza. Mocne akcenty zeszłego roku: płyty Kristen, Pauli i Karola, L.Stadt, Happy Pills – mają angielskie teksty. Część tych, którzy chcą i umieją pisać w ojczystym języku, dwa lata temu utworzyła nieformalne przymierze zespołów Daleko od Szosy. Teraz wychodzi składanka oznaczona tytułem tego popularnego serialu z lat 70. Zawiera premierowe nagrania zespołów, jak bohater serialu, świadomych swojej osobności i inności, często związanej z pochodzeniem z miast poniżej 150 tys. mieszkańców.
Muzycznie to mieszanka bezpretensjonalnych, lekkich, gitarowych piosenek (Muzyka Końca Lata, Neu Truppe, Płyny), skocznej, przebojowej elektroniki (Żółte Kalendarze) i melancholijnego rocka (Anteny, Maki i Chłopaki). Zjawiskowe, niepowtarzalne są: transowe, oddychające głęboko Przepraszam (czy wokalista podziwia Marcina Ceckę, czy tylko go przedrzeźnia?), chropawy, półakustyczny Kawałek Kulki oraz zgrzebne Ballady i Romanse (z Basią Wrońską z Pustek). Wszystkie trzy składy pokręcone tekstowo: z przechyłem w stronę niesamowitych historii (pierwszy zespół), piramidalnych metafor (drugi) lub nietypowych skojarzeń (trzeci).
Do tego wszystkiego Igor Spolski – ze swoją wakacyjną impresją, dźwiękowo i tekstowo śródziemnomorską, nicejską, facet wciąż jest zupełnie warszawski. Pomyśleć, że piosenka nie zmieściła się na jego jeszcze niewydanym albumie nagranym w Nepalu...
Część wykonawców ma już na koncie debiut, inni wydanie pierwszej płyty przewidują na rok 2011. Ta niezobowiązująca, ale ciekawa składanka jest świetną okazją do rozeznania się, co słychać – i co będzie słychać za chwilę – w pozamedialnym nurcie.
Tutaj można się rozeznać, co to za muzyka.
Tekst ukazał się 7/4/11 w Wyborcza.pl/kultura