Kolejny zespół z szerokiego kręgu warszawskich muzyków związanych ze środowiskiem wytwórni Lado ABC prowadzonej m.in. przez Macia Morettiego i Pawła Szamburskiego. Der Father są trochę jak Pictorial Candi z Candelarią Saenz Valiente na czele, trochę jak Gaba Kulka ze swoimi muzykami, zupełnie inaczej niż Babadag z Olą Bilińską.
Debiutujący tym albumem zespół stworzyło troje muzyków. Założycielami byli wokalistka Joanna Halszka Sokołowska (znana z grupy Przepraszam i współpracy m.in. z Filipem Zawadą, a także choćby z koncertów Zbigniewa Wodeckiego z Mitch & Mitch; aktorka, tancerka, choreografka, reżyserka i kompozytorka) oraz klawiszowiec Daniel Pigoński (muzyk Polpo Motel, a dawniej Pustek, też notabene działający w duecie z Bilińską). Jeszcze przed nagraniem niniejszego debiutanckiego albumu tych dwoje zatrudniło perkusistę Jerzego Rogiewicza. Całość nagrał najbardziej rozchwytywany ostatnio producent Michał Kupicz.
Jak brzmi Der Father? Mocno klawiszowo, w rozpoznawalnym dla Pigońskiego stylu. Muzyk mówi, że nie lubi nadmiaru możliwości brzmieniowych, dla niego instrument z czterema brzmieniami do wyboru jest w zupełności wystarczający. Momentami piosenki Der Father zmieniają się w zgrzytliwy, przesterowany trans, jak w króciutkim „Strong Fit” czy kapitalnym „Hej hej”. Zaskakująco intensywne są też partie elektrycznej gitary firmowane przez Sokołowską. To jedno ich oblicze. Gdy Pigoński schodzi na drugi plan bądź zajmuje się automatami perkusyjnymi, Sokołowska znęca się nad gitarą i śpiewa jak diwa country & western (to przypadek „Broken Love”), co też wypada wspaniale. Dramatyczności przydają tu działania Rogiewicza, w tym akurat utworze słyszalnego w przeciwnym kanale niż gitara.
Jest jeszcze kontrast cisza/hałas i psychodelia w „Der Mother”, jest rozmarzone i przerażające, pozbawione tekstu interludium „Goldfrapp”, ale najbardziej przypadł mi do gustu moment, gdy Sokołowska w „Brother” cytuje Elvisa Presleya. Rogiewicz tłucze wtedy w bębny jak szalony, a Pigoński gra rzeczy najprostsze, jakby chciał dostać etat w Iggy & The Stooges. W tym utworze zbiegają mi się różne nitki, za które zespół ciągnie na tej płycie.
Tekst ukazał się 12/9/14 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji