Utalentowany pan Dan Bejar, alfa i omega kanadyjskiej grupy Destroyer, po doskonałym popowym „Kaputt” skupił się na pracy w The New Pornographers, gdzie jest jednym z kilku liderów. Na nową rzecz Destroyera kazał czekać cztery lata.
42-letni Bejar ma dar kompozycji, kocha lata 70., aranżuje utwory bogato, tak że pokazują tamtą epokę w krzywym zwierciadle i są zarazem piękne – sekcja dęta, smyczkowa, fortepian, bas. Słabo śpiewa, ale jego głos od razu się poznaje. Klimat Destroyera jest błogi, nie narkotykowy, tylko sjestowy.
Zapomnijcie o „Kaputt” – woła „Poison Season”. Szkoda, ale tym ciekawiej się go słucha. Sporo tu ballad uszlachetnionych jazzującym tłem, jest też miejsce na hałas i radosne szaleństwo. Najbardziej zaskakuje „Bangkok”, piękna ballada z broadwayowskim wykopem. Tytułowy utwór, murowany przebój, w środku płyty gra rockowy zespół a la Bowie z połowy lat 70., dla odmiany na początku i końcu – kwartet smyczkowy.
Hałaśliwe „Dream Lover” zespół nagrał, zanim się go nauczył. „Jeśli nie poszłoby gładko, od razu bym ten numer wywalił. Ten sposób pracy lubię najbardziej”, mówi Bejar, przy okazji chwaląc się, że usunął z płyty dwie najbardziej przebojowe piosenki. Miało być chłodno, ciemno, ale wyszło uczuciowo, a rejterada z popu się nie powiodła. Wybitna płyta.
Tekst ukazał się 28/8/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji