Dawna wokalistka The Delgados już dekadę pracuje na własne nazwisko. Szkotka operuje na pograniczu folku, popu, indie rocka, ale w bogato aranżowanych utworach jej głos jest zawsze na pierwszym planie.
Dobrze się sprawdza w dramatycznej balladzie („Cannot Keep A Secret”) w stylu rodzimego zespołu, porywająco śpiewa do akompaniamentu gitary akustycznej i smyczków („Clemency”), naturalnie brzmi z podkładem elektronicznej perkusji i fortepianu („Old Ghost”). Singla zrobiła jednak z popowej piosenki „Parks And Recreation” – niby prostej gitarowej śpiewanki, ale z przesuniętymi akcentami.
W czasach The Delgados takie utwory jak ten czy przywołujące pop z lat 60. „Don’t Make Me Wait” wychodziły jej najlepiej. Jednak nowy album Pollock działa najmocniej w delikatnych momentach. Tytułowe Harperfield to nazwa pierwszego domu, który jej rodzice kupili razem. W pięknym „Intermission” mówiącej o nich Emmie akompaniują tylko instrumenty smyczkowe. Nawet tym razem udaje jej się jednak wcisnąć nutę przekory, podobnie jak w końcowym, wielopiętrowym „Old Ghosts”.
Jeśli chodzi o płyty poświęcone rodzicom, to ta nie jest tak sentymentalna i czułostkowa jak zeszłoroczne „Carrie & Lowell” Sufjana Stevensa. Pollock, opiekunka schorowanych rodziców – w zeszłym roku pochowała matkę – przytomnie i szczerze opisuje to, jak z biegiem lat, nawet wbrew sobie, oddalamy się od najbliższych.
Tekst ukazał się 12/2/16 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji