Menu Zamknij

Fisz Emade Tworzywo – OK Boomer!, czyli jak odpuścić

Łukasz Grzegorzek: „Chrześcijaństwo wyma­ga, żeby­śmy przy­ję­li rolę sędziów we wła­snym pro­ce­sie inkwi­zy­cyj­nym pro­wa­dzo­nym w intro­spek­cji. Wiecznie roz­li­cza­nie sie­bie oka­zu­je się na dłuż­szą metę destrukcyjne”.

Lubię spo­sób, w jaki o kinie roz­ma­wia Piotr Guszkowski. To chy­ba faj­ny facet, pozna­li­śmy się, ze wzglę­du na spe­cy­fi­kę pra­cy nie nasiąkł kor­po­ra­cją albo zdo­łał to opa­no­wać. Jego zaan­ga­żo­wa­nie w pra­cę nie jest ani gorz­kie, ani męczeń­skie. Przeczytałem roz­mo­wę Piotrka z Łukaszem Grzegorzkiem, reży­se­rem fil­mu Moje wspa­nia­łe życie. Kawał opo­wie­ści, cie­ka­wy gość. Ciekawi goście. Aż strach teraz iść na ten film, żeby się nie oka­zał gor­szy niż roz­mo­wa (do czy­ta­nia tutaj).

Jest w niej wątek pio­sen­ki Dennisa Browna zwią­za­ny sil­nie ze spo­so­bem poru­sza­nia się Adama Woronowicza. Przy tym wąt­ku poczu­łem łącz­ność z reży­se­rem (rocz­nik 1980) i wdzięcz­ność dla Piotrka, że nie pod­po­wia­dał, w któ­rym fil­mie Wong Kar-waia była pio­sen­ka. Dzięki temu nie muszę tego sobie przy­po­mi­nać, łączyć utwo­ru z kon­kret­nym tytu­łem i sce­ną, mogę sobie tę sce­nę wyobra­zić – tań­czy dziew­czy­na, to Chungking Express – i nie wypro­wa­dzać sam sie­bie z błę­du. Piosenka jest z roku 1973, film jest według mojej pamię­ci z 1994. Chciałbym, żeby ktoś doce­nił ją w 2045, ale wyda­je mi się, że ja już tego nie zarejestruję.

Tak, ta roz­mo­wa jest o nas – o suro­wo­ści, oce­nach, życiu z zaci­śnię­ty­mi zęba­mi i dba­niu o wszyst­kich poza sobą samym. O uro­dze­niu się Polakiem i byciu nim tutaj, o war­cze­niu na sie­bie, wyrzu­tach, nie­wy­sło­wio­nych ocze­ki­wa­niach. Rozmówca Piotrka rzu­ca obok sie­bie nazwi­ska akto­rów i akto­rek, wyłu­sku­ję z tego (copy­ri­ght Dariusz Szpakowski) nazwi­sko reży­ser­ki dźwię­ku Zofii Moruś, no i postać ze Świnki Peppy. Tak, to jest podob­ny spo­sób myśle­nia do tego, któ­ry zro­dził pio­sen­kę Fisza. Grzegorzek też jest wycho­wa­ny na kate­che­zie, meta­lu, hip-hopie i tele­wi­zji. Ale przede wszyst­kim na suro­wych oce­nach i stra­chu przed byciem ocenianym.

Złoszczę się na ludzi, któ­rzy piszą pod utwo­rem OK Boomer!: tak, ja też, ja też wycho­wa­łem się na Szariku i kocie, któ­ry mówił: hator, hator, hator. Wiem, o czym piszesz. Wiem, o co ci cho­dzi. Nie o to cho­dzi, o czym myślisz, że jemu cho­dzi! W ogó­le nie o to w tym cho­dzi, żebyś wie­dział, o co cho­dzi – a dowie­dzieć się tego moż­na od Grzegorzka. Wiem – chcę wie­rzyć – że Fiszowi nie cho­dzi o pustą sen­ty­men­tal­ną prze­jażdż­kę po sta­rych latach, po zna­kach, któ­re roz­k­mi­nia­my tyl­ko my, mędr­cy z łysi­ną, i mamy z tego wła­sny język nie­do­stęp­ny dla gów­nia­rzy. Co po kodach, po Bad Brains i De La Soul, jeśli ktoś przy­klei nam na ple­cach kart­kę z napi­sem: on nic nie rozu­mie, peron mu odje­chał. Ten moment stra­chu, że już nie my, zbie­ga się z momen­tem stra­chu, o któ­rym mówi Grzegorzek: a co, jeśli ktoś wspo­mni, że mi kie­dyś tę kart­kę przy­kle­ili? Ruszę w dół spi­ra­lą podejrz­li­wo­ści i samo­oskar­żeń. Jeszcze gorzej, jeśli sam ją komuś przy­kle­iłem, albo mogłem przy­kle­ić, albo przy­kle­iłem tyl­ko w myślach. Mam grzech! A jeże­li dzi­siaj, prze­cią­ga­jąc o, uży­wam sło­wa: Muoodzież?

Zmierzam do nico­ści, a świat się pali, niech się pali, mówi teraz Fisz, jest jak Świetlicki w 1993, ale ten kod jest do wyrzu­ce­nia, dzia­ła kod współ­cze­sny. Raper, pio­sen­karz, tek­ściarz, woka­li­sta – jak my wszy­scy, jak my wszy­scy – chce zmie­ścić wszyst­ko fru­stra­cje i lęki, poczu­cie upły­wu cza­su i sił, a przede wszyst­kim zerwa­nia komu­ni­ka­cji. Nie mu się z nikim godzić, niko­mu doga­dzać, sta­ra się zacho­wać i pod­kre­ślić odręb­ność, wysło­wić wła­sne zasa­dy gry (tyl­ko przed kim?), tu wła­śnie zapa­la się świa­tło ostrze­gaw­cze: czy aby te zasa­dy nie są prze­ter­mi­no­wa­ne, sta­re?, ale robi to z takim wdzię­kiem, że już rozu­miem: chce się wyśli­zgnąć, wymknąć ety­kiet­ce budow­ni­cze­go mostów czy obroń­cy boome­rów, wyśli­zgnąć się, oddać tru­ją­cą iro­nię star­com, zaczerp­nąć świe­że­go powie­trza. Chce mówić tyl­ko na wła­sny rachu­nek, na prze­kór szu­flad­ko­wa­niu go, wpi­sy­wa­niu w kate­go­rie i stro­ny „spo­ru”.

Proszę sia­dać, się nie wychy­lać – kie­dyś mówi­ło się, w takiej domo­wej gad­ce, rodzin­nej, nie osie­dlo­wej: pro­szę sia­dać, drzwi zamy­kać. (Tak jak w języ­kach naj­bliż­sze­go wscho­du w tej fra­zie sia­da się NA tram­waj, pociąg, auto­bus, a nie Wsiada się DO środ­ka). To było ostrze­że­nie: zaczy­na­my, będzie szyb­ka jaz­da, moż­na obe­rwać. Wyobraziłem sobie, że Fisz odpusz­cza i kurie­ro­wi, i dzie­cia­kom, i nade wszyst­ko sobie: nasłu­cha­łem się już Matczaków. Teraz chcę zoba­czyć świat prze­my­ty­mi na nowo ocza­mi Fisza, czło­wie­ka oce­nia­ne­go w każ­dej sytu­acji, od zawsze. 

A samo­cho­dem i domem zaj­mie się poli­cja. To jed­na ze sta­łych rze­czy w życiu, taka sama jak bycie raz wyżej, raz niżej.

Podobne wpisy

4 komentarze

  1. Pan Winyl Winyl

    Chrześcijaństwo wyma­ga, żeby­śmy przy­ję­li rolę sędziów we wła­snym pro­ce­sie inkwi­zy­cyj­nym pro­wa­dzo­nym w intro­spek­cji. – no znam tro­chę Biblię i nic takie­go tam nie znaj­du­ję, nawet wręcz prze­ciw­nie: Paweł mówi: nawet dam sie­bie nie osądzam.

  2. Jacek Świąder

    To ta część biblii, w któ­rej jest mowa o cho­dze­niu do księ­dza zamknię­te­go w drew­nia­nej bud­ce, mówie­niu mu w tajem­ni­cy naj­bar­dziej zawsty­dza­ją­cych rze­czy, powta­rza­niu, że to nasza wina, przy­rze­ka­niu, że już nigdy tego nie powtó­rzy­my, i pro­sze­niu, żeby ksiądz w imie­niu Boga nam wyba­czył. To, co robią kato­li­cy przed wybra­niem się do księ­dza zamknię­te­go w drew­nia­nej bud­ce, to – tak mi się wyda­je – wła­śnie ten pro­ces pro­wa­dzo­ny w introspekcji.

      • Jacek Świąder

        Ach, czy­li „to pan do mnie dzwo­ni”. Piszę o tym, co rozu­miem z wypo­wie­dzi Grzegorzka. On nie mówi o Biblii ani o kato­li­cy­zmie, to są Twoje domy­śle­nia. Spróbuję dopre­cy­zo­wać: rachu­nek sumie­nia, spo­wiedź, poku­ta to nie tyl­ko kato­lic­ka spe­cjal­ność. Poza tym oprócz Biblii, do któ­rej zawę­zi­łeś swo­ją argu­men­ta­cję, reli­gie chrze­ści­jań­skie opie­ra­ją się np. na kate­chi­zmie, dogma­tach, ency­kli­kach itd. Czytam teraz, że kato­li­cy, pra­wo­sław­ni, lute­ra­nie są w sta­nie wywieść z Nowego Testamentu zasa­dę rachun­ku sumie­nia, spo­wie­dzi i poku­ty. Dlaczego dzie­wię­cio­let­nie dzie­ci powin­ny wyzna­wać ‘grze­chy’ obce­mu doro­słe­mu czło­wie­ko­wi, jest dla mnie zagad­ką. Ale wyda­je mi się, że to, o czym mówi Grzegorzek, ma jakiś zwią­zek z tym ‘sakra­men­tem’.

Leave a Reply