Ta płyta została chyba nagrana dla Jeffa Lynne’a z Electric Light Orchestra. Lynne chciał zastąpić Johna Lennona w przypadku reaktywacji The Beatles w latach 80. i 90. (co za pomysł!), i współpracował z każdym z pozostałej trójki. Fruit Bats tak jak on chętnie nawiązują do tego, co robił Lennon pod koniec Beatlesów i później bez nich.
Może to wrażenie jest tak silne przez głos i sposób śpiewania Erica D. Johnsona (gra też w The Shins). „So Long” ma melodię podobną do „Jealous Guy”, tylko czekać, aż facet zacznie gwizdać.
Inny rozwijany przez Fruit Bats wątek to połączenie folku i rocka w stylu zbliżonym do Wilco. Przez ten sam beztroski nastrój, jakąś harmonię wokalną, może brzmienie gitary w niektórych piosenkach („You’re Too Weird”). Nie ma mowy o smutku, są za to wdzięczne, amerykańskie melodie, coś w rodzaju ostatniej płyty Iron & Wine, która miała być hołdem dla radiowych przebojów z amerykańskich fal średnich. To czasy przedpunkowe, dużo ciepłych, nawet rześkich momentów.
O Electric Light Orchestra wspomniałem także dlatego, że akustyczna muzyka Fruit Bats jest w jakimś stopniu zabawą, a rządzą nią wzruszenie, sentymenty – takie proste, nieuniknione sprawy.
Tekst ukazał się 17/11/11 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji