„Saturn melancholia” nie jest tak okropna jak okładka. To psychodeliczna, bardzo rytmiczna, ale nie do tańca przeznaczona elektronika. Duet wokalistki i producentki Leedvd z gitarzystą Mito Dayem delikatnym, ale na ogół długim transem próbuje lekko wywrócić słuchacza, zastąpić mu rzeczywistość własnym światem.
Ten trans kojarzy mi się, może bezpodstawnie, z muzyką indyjską, jest bardzo medytacyjny. W „Rainy Day” to odczucie pogłębia partia fletu zagrana przez wybitnego saksofonistę Raya Dickaty’ego. Ta płyta nie drażni, bo nie sili się na artyzm. Bywa niepokojąca, ale daje też sporo przyjemności.
Muzyka skalą przetwórstwa dźwięku nawiązuje do dubu, wpada w rejony psychodeliczne. Szkoda, że niedużo tu basów, a wiele syczenia, Fuka Lata w bitach syczy niczym szanujący się gąsior. Gitara jest tak zefektowana, że jej dźwięk przypomina klawisze. Także głos Leedvd jest używany (w produkcji) jak instrument, wokalistka robi nim zawijasy, chóruje go i zamazuje, co do reszty przykrywa angielskie teksty (tym lepiej dla tekstów, np.: „I like to see the shapes inside the clouds/ I like not to be busy in a crowd/ which is so busy now”). Ostatecznie te liryczne kłopoty nie bolą tak mocno jak u piosenkowych wykonawców. Wibracja i puls Fuka Lata są tu nadrzędne. Na polskiej scenie jest sporo miejsca dla tak oryginalnych artystów.
Tekst ukazał się 19/4/12 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji