Ta płyta jest jak oddech pustyni, ma nastrój lekko zrezygnowany, a przy tym kontemplacyjny. Świetnie zaaranżowana i po prostu przykuwająca uwagę, do tego brzmiąca szczerze, naturalnie. Przystępna, a tajemnicza.
Mikstura folku i popu to nic nowego, ale nerw, z jakim Golden Kanine grają drapieżny „Burial” albo minimalistyczne „A Change”, jest godny szacunku. Czarują surowym amerykańskim klimatem. Dziwna sprawa, bo muzycy noszą nazwiska: Ekfeldt, Lindvall, Lundquist, Olrog i Sahlin. Pustynia Mojave w Szwecji – czyli co, oszustwo doskonałe? Może warto dać się oszukać ciemnemu głosowi a la Eddie Vedder i muzyce kojarzącej się z alt country Walkabouts.
Słyszę, że Golden Kanine ciepło myślą o rzeczach Fleet Foxes czy Bon Iver, więc miłośnicy tych grup powinni sprawdzić „Oh Woe!”. Nawet Szwedzi mogą marzyć.
Tekst ukazał się 14/7/11 w „Dużym Formacie”