Chodzi o hokei bez „j” w kształcie kija – oznaczający „japońską sztukę walki, szkołę zapamiętywania i powtarzania. Tego, co było – w to, co jest”. Tak opisują to sami muzycy. Założycielem zespołu jest gitarzysta Piotr Bukowski.
Grają z nim Kuba Ziołek rozsławiony za sprawą solowego projektu Stara Rzeka, jego kolega z duetu Ed Wood – perkusista Tom Pop oraz drugi bębniarz Igor Nikiforow. Warszawsko-bydgoski zespół ma zatem silną bazę. A jak nadbudowa? Studyjne nagrania Hokeia nie roztrzaskują głów słuchaczy, dużo w nich skupienia, mało walenia na odlew. Mamy do czynienia z czymś na kształt post rocka, gitarowego minimalu o silnym, wręcz hipnotycznym pulsie. Na początku zwraca uwagę hałas – z czasem pierwsze wrażenie zakłóca się i zaciera, a uwaga słuchacza przesuwa się w inne rejony. Precyzja, kraut, melancholijne malarstwo pary gitarzystów (Ziołek na basie) i wokalne wtręty, często zniekształcone. Im dalej w płytę, tym więcej syntezatorowych zagrywek, przestrzeni, manipulacji barwą dźwięku.
Obok momentów wyciszenia i oddechu są tu proste gitarowe riffy, powtarzane zagrywki, no i łamańce rytmiczne. Hokei wyróżnia się właśnie przez podwójne bębnienie. Dzięki robocie dwóch perkusistów zespół brzmi obłędnie wyraziście, świeżo, potężnie. Część tej płyty pachnie późnym Something Like Elvis, część noise’em Ewy Braun – ale od nowa, inaczej.
Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 2/8/13