Debiut, jakich zawsze mało – młody i mądry zespół szuka sobie miejsca w świecie pop rocka. Wszyscy rzucili się grać elektronikę, a Hoszpital stawia na utwory łagodne, ale gitarowe. Tu i ówdzie poznaniacy dokładają klawisze, co jeszcze osładza brzmienie, a na wierzchu jest kojący głos wokalisty.
Gitara delikatna, z przytępionymi kantami, bas głęboki, wybrzmiewający długo (niespieszny „Głód”). Byłaby to relaksująca i ciepła płyta, gdyby nie to, co śpiewa Michał Bielawski. Z jego piosenek wyłania się bohater wrażliwy, nieśmiały i ironiczny. Bardzo dobrze leży na nim garnitur ze słów Andrzeja Bursy: w piosence do jego wiersza „Ja chciałbym być poetą” Bielawskiemu naturalnie wychodzi konkluzja, że poeta wciąż się martwi, „bo ciągle jeszcze nie to”, stale baczy i patrzy. On sam jest niezłym obserwatorem, ale też marzycielem – w tych tekstach „ona” jest najczęściej ledwie przedmiotem planów, jak to w muzyce czule gitarowej: „będziemy pić sobie z ust / potem zjemy się na raz” („Głód”). W żwawym „Anuluj” Bielawski śpiewa: „wokół chorują ściany, choruje tlen”, a za chwilę: „twarz mógłbym zdrapać, taki jestem szczęśliwy”. Kapitalne!
Muzycznie utwór stoi bliżej zespołu Muchy, najbardziej przebojowej reprezentacji gitar Poznania ostatniej dekady. Biorąc do porównania młodszych: Hoszpital nie stawia na tak infantylny imydż jak Łagodna Pianka, przy czym gra chłodniej, ciekawiej niż Kumka Olik. Obie te grupy umieją pisać przeboje, ale czegoś im brak. Hoszpital lepszy – kreuje podmiot liryczny dość pasywny, ale dorosły. Ciekawy dlatego, że w tej dorosłości jeszcze niezadomowiony. Warto zwrócić uwagę na ten zespół.
Tekst ukazał się 8/5/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji