Tytuł albumu sugeruje, że jest to rzecz dla śpiochów lub marzycieli. Dla mnie to nagranie było zbyt ciekawe, bym miał przysypiać, ale przed zamkniętymi oczami zaraz pojawiały się obrazy. Okno ozdobione mrozem, letnia zakurzona droga, jaskrawa trawa późną wiosną... Co się chce.
Wiosną roku 2008 wyszła płyta na krajowe standardy raczej niesłychana. Nagrał ją zespół z Mysłowic, którego dwudziestominutowy występ na pierwszym Offie przegapiłem głównie z uwagi na okrutny termin (jeśli pamiętam, 13–14 pierwszego dnia). Płytę wydał nieoceniony dystrybutor zagranicznej awangardy Gusstaff, którego działalność również jako wydawcy budzi szacunek. Ale po kolei.
Iowa Super Soccer brzmi zupełnie niepodobnie do Myslovitz i jego lokalnych prostoplastów oraz naśladowców. To jedna rzecz. Drugą jest nietypowość jak na warunki ogólnopolskie. Dobry, nieszkaradny angielski, nieosiągalny dla takich tuzów krajowego rokendrola jak Cool Kids Of Death czy wspomniana grupa Rojka. Poza tym – oni grają cicho i tak samo śpiewają. Tak samo jak na poprzednio omawianej płycie tym śpiewaniem dzielą się chłopak i dziewczyna, z tym że w przypadku Iowa Super Soccer nie wyrywają sobie oni mikrofonu. Gra. W Polsce nieczęsto to można usłyszeć.
Nie jest to raźna, wesoła muzyka. Jest delikatna, akustyczna, no i melancholijna. Ciekawa rzecz, ale na tej płycie najbardziej intrygujący jest kawałek odstający nastrojem od reszty (przecież że na plus), pogodny „Cold”. Kawa nie wyklucza herbaty, jak mówią. Udział w utworze bierze chórek, stworzony jak rozumiem ad hoc z załogi katowickiego radia, i chórek ten wykonuje jakieś radosne zawodzenie na temat topniejącego śniegu (brak tekstów we wkładce – brak władki – digipak). Oprócz tego pasuje mi końcówka płyty – bardziej nerwowe, ale wciąż ciepłe „Live As If You’ll Die Tomorrow” (aby na pewno poprawne zdanie?) i doskonały „Tony”. Znowu jakieś odwrócenie – niby o stracie, tęsknocie, ale porywająco. Jakby Morrissey, a muzycznie – jakiś post rock, Bon Iver wymieszane z Mogwai. Z naszych jak Happy Pills. Błyskotliwie i po swojemu.
Tytuł albumu sugeruje, że jest to rzecz dla śpiochów lub marzycieli. Dla mnie to nagranie było zbyt ciekawe, bym miał przysypiać, ale przed zamkniętymi oczami zaraz pojawiały się obrazy. Okno ozdobione mrozem, letnia zakurzona droga, jaskrawa trawa późną wiosną... Co się chce. Ta płyta jest tak naturalna i nienachalna, że powołuje w głowie słuchacza swój świat – świat polegający na tym, czego w danej chwili brakuje w rzeczywistości, do czego się tęskni.
Iowa Super Soccer w ważnym miejscu włącza słabą polską muzykę w światowy krwiobieg. Troszkę poniewczasie, ale co tam. Robią to tak bezpretensjonalnie, bez żadnej ostentacji, że łatwo ich polubić. W tak pięknych okolicznościach przyrody jak „trzydzieści centymetrów śniegu na trzydziestolecie osiedla” to granie pozwala raz jeszcze dotknąć melancholii, której każdy kiedyś doświadczył. Bywa, że jest to doznanie bezcenne.
ocena: 7/10, wiarygodne.