Wrażliwość Joanny Prykowskiej jest z lat 90., gdy nagrania jej zespołu Firebirds produkowała Edyta Bartosiewicz. Teraz rockowe patenty (poza „Baletnicą”) poszły w odstawkę. Wokalistka lepiej czuje się w nastrojowych utworach.
Bardzo udały jej się też piosenki poprockowe, te w szybszych tempach, ale zagrane przez zespół czujnie, miękko, co jest trudną sztuką. I słowa jak z Chylińskiej: „Niejeden raz zapytam się/ czy warto było tak/ niejeden dreszcz przeszyje mnie/ niejedna spłynie łza”. No tak, Prykowska to jeszcze nie Poświatowska. Pamięta, przychodzi, patrzy, pyta, powraca.
Wyróżniają się powyższe „Po deszczu” i tytułowa „Jaśniebajka” – też nie słowami, tylko refrenem, gdy muzyka robi krok naprzód, a Joanna się cofa – ale to ona jest panią sytuacji. Fajnie wyszło też „Babie lato”. Z pedal steel guitar w roli głównej czaruje jak niespieszne, akustyczne Smashing Pumpkins. Aranżacje, manipulacje dynamiką to mocna strona albumu.
„Jaśniebajka” ma swoją bliźniaczkę za granicą. Płytą „Analogies” wróciła właśnie Masha Qrella. „Give me back my youth, so I don’t have to face the truth” – śpiewa łagodnie Qrella. Berlińska gitarzystka i songwriterka śmiało miksuje pop i folk, Beatlesów i elektronikę. Ma świetne refreny i urok delikatnej miejskiej dziewczyny. Niepokój i żal za czymś – jak u Joanny, muzycznie mniej oryginalnej niż Qrella.
Tekst ukazał się 14/6/12 w „Dużym Formacie”