Coś dla miłośników szczerości. Aktorka Julia Pietrucha (oprócz wielu seriali grała np. w „Tataraku” Wajdy) wkrótce po wydaniu dwa lata temu debiutanckiej płyty „Parsley” przeprowadziła się nad morze i na nowo wzięła do roboty.
Melodie, które wyszeptał jej wiatr, prezentuje na wydanym właśnie drugim albumie. Praca nad nimi trwała rok – krótko jak na tę dojrzałą, wiedzącą, czego chce, artystkę. 29-letnia Pietrucha gra na ukulele, śpiewa eteryczne piosenki z gatunku miękkiego alt folku, no i świetnie posługuje się nie tylko angielskim, ale też samym głosem. Swej naturalnej barwie dodaje to werwę, to kruchość.
Jej brzmienie jest trochę staromodne (puzon, mandolina, smyczki), ale „większe” i ciekawsze niż na debiucie. Z 12 piosenek umieszczonych na „Postcards from the Seaside” szczególnie lubię dostojne „Who Knows” i balladę „Niebieski”, do której słowa pomógł napisać Dawid Podsiadło.
Tekst ukazał się 2/4/18 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji