Rok po płytowym debiucie duet Rafał Iwański – Kuba Ziołek (grających razem w Innercity Ensemble i Alameda 5) zaczyna album od motta z Lema, który opisywał „Kap-Eh-Thaal”, bóstwo „ostatniej z prechaotyckich religii”, w której „pierwiastek metafizyczny wcielił się niejako w świat materialny, ziemski”.
Muzyka z pierwszego albumu Kapital była jak nurt rzeki – nieustępliwa i ciemna. „No New Age” był impresyjny, a utwory z „Chaos To Chaos” są ułożone i moim zdaniem ciekawsze. Dwaj muzycy wywodzący się z różnych światów grają coraz „bliżej” siebie, mądrzej. To, co zaczęło się od przetworzonej na wszystkie sposoby i zapętlanej gitary (Ziołek) oraz analogowych syntezatorów i generatorów oraz rytmów (Iwański) splotło się już w całość, w konkret, osiągnęło pełnię.
W przestrzennym „The Music Of Goodbye” wśród zgrzytów i zakłóceń Ziołek gra na gitarze akustycznej i chyba jedyny raz śpiewa. Jego śladem lecą sample, zniekształcone nagrania słów „goodbye”, „hello” rzucane w otchłań jak niedopałki. Lynchowskie napięcie buduje „Kolaps”, gdzie organiczny chrzęst (w nieparzystym metrum) zostaje rozjechany gitarą brzmiącą jak wiolonczela. W „Zona Incognita” krucha warstwa dzwonków jest podparta przeciągłym basowym dźwiękiem, wstrzeliwuje się w to odległy plemienny rytm bębna, a za nim przychodzi gitara o delikatnym brzmieniu, jakby puszczona od tyłu.
Hipnotyczne rytmy, zaskakujące zestawienia barw i precyzja wykonania dają wrażenie, że na „Chaos To Chaos” obcuje się z badaczami nie tyle dźwięku, ile ludzkiej podświadomości. Ład panujący w tej medytacyjnej muzyce (jej ładność) kojarzy się z najlepszą architekturą, pozbawioną szantażu ideologicznego. Słucha się tego aż za przyjemnie i wciąż lepiej. „Przyszła rzeczywistość”? Wchodzę w to.
Tekst ukazał się 6/3/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji