Miałeś moment, kiedy rozjaśniło ci się – chcę się zajmować muzyką?
W liceum albo pod koniec podstawówki napisałem pierwszą piosenkę. Czułem, że to jest coś, co potrafię robić: ułożyć jakąś melodię i tekst do niej. Nie grałem jakoś świetnie na gitarze i nie śpiewałem – to się nie zmieniło od czasów liceum, ale nie zmieniło się też to, że potrafię napisać piosenkę. One mogą być trochę lepsze, trochę gorsze, zawsze jest lęk, że już nie będę potrafił napisać naprawdę dobrej piosenki, ale byle jaką piosenkę napiszę ci nawet teraz. Po prostu czuję, że to umiem.
Kilka lat spędziłem, grając w zespołach, które jakoś funkcjonowały, ale nie było tak, że mogliśmy regularnie jeździć w trasę albo sprzedawać płyty, na tyle żeby móc wydawać następne, bo to o to tak naprawdę chodzi.
Półtora roku czy dwa lata temu zadałem sobie pytanie, co chcę robić życiowo, i zdecydowałem, że to właśnie chcę robić, że nadal chcę grać w zespołach – i w tych, w których gram, i mając na myśli jeszcze jakieś solowe rzeczy, które chciałem robić. Podjąłem decyzję, że to jest mój sposób życia. To nie musi być moje główne albo jedyne źródło utrzymania, chociaż chciałbym, żeby było istotne. Nadal chcę robić w życiu inne rzeczy, ale też chcę zajmować się muzyką i poświęcać temu znaczącą część mojego czasu. Chciałbym dostawać za to jakieś wynagrodzenie, nie musi być jedyne ani nie musi być ogromne, ale chciałbym mieć na rachunki.
Była więc taka decyzja. To nie jest główny sens wszystkiego, ale widzę tu jakiś sens, o którym mówiliśmy. To akurat potrafię.
Utrzymywanie się z muzyki? W Polsce?
Mam bardzo małe wymagania konsumpcyjne – nie potrzebuję samochodu, chciałbym może mieć trochę ładniejszy rower, ale taki, który mam, mało wylansowany, jest spoko. Chciałbym mieć gdzie mieszkać, a wakacje lubię spędzać na spływie kajakowym lub pod Olsztynem, na Warmii, i nie potrzebuję jeździć do ciepłych krajów... Nie mam jakichś wymagań, ale chciałbym mieć na rachunki, chciałbym móc założyć rodzinę.
Nagrałeś bardzo dobrą płytę...
O, nawet nie łudzę się nadzieją, że z tej płyty mogłoby tak być.
Ale ona daje szansę na wydanie następnych, prawda?
Chciałbym próbować, myślę, że jakieś możliwości są. Pewnie sprzedając muzykę do reklam, mógłbym się utrzymać z muzyki. Ale to coś zupełnie innego, nie chcę tego robić, to kwestia tego, co jest dla ciebie ważniejsze. Fajnie, jakby zarabianie było następstwem robienia tego, co lubisz i co chcesz robić, a nie dostosowywania tego, co robisz, po to żeby konto się zgadzało co miesiąc. Bo wtedy to traci sens.
Sens jest tam, gdzie jest te dwadzieścia czy sto osób na koncercie, które przeżywa to razem z tobą, jara się, że ty to grasz, i cieszy się tą wspólnie spędzoną godziną. Tu jest sens. A sprzedanie czegoś do reklamy? Dla pieniędzy wolałbym jednak pomalować dom.