To mój ulubiony zespół w Polsce. Na każdej płycie (ta jest siódma) wymyśla swój sposób na muzykę od nowa. Tak musi być, gdy trzech muzyków gra ze sobą blisko 20 lat. Na poprzednim albumie „An Accident” zespół grał długie piosenki łączące zgiełk gitar, melodyjność i skoki dynamiki. Dzisiejsze Kristen świetnie panuje nad rozbudowanymi, transowymi kompozycjami.
„The Secret Map” zaczyna się i kończy powoli rozwijającymi się utworami bez słów. Częściowo improwizowane, budzą skojarzenia z graną na żywo muzyką filmową lub teatralną. Album otwiera dziesięciominutowe „Upward Beyond The Onstreaming, It Mooned” – dronowe, rozwibrowane, nasycone elektroniką. Dźwiękowa mgła.
W środku płyty są trzy ważne teksty. Wokalista i gitarzysta Michał Biela opowiada o halucynogennym stanie przemęczenia niekończącą się pracą w ponurym „2 A.M.”, o próbach odbicia się od życiowo-pracowych wątpliwości w „Music Will Soothe Me”. „It won’t work out/ It’s all the same”, powtarza Biela. Ten utwór – funkowy, z jazgotliwą, rozchwianą solówką – jest na nowej płycie jak pamiątka z dawnych lat, wypada poza jej ramy. Kulminacją płyty jest jednak piosenka tytułowa. Meandruje między jasną bitelsowską piosenką ze świetną melodią a narastającymi, coraz bardziej przytłaczającymi wokal partiami instrumentów. Słowa z początkowej części „The Secret Map” są jak credo zespołu: „Dusty grey noise/ I can always hear it way to well/ it’s like a shell/ what to do to make it break”. Badania nad wyrwaniem się poza samych siebie z roku na rok przynoszą Kristen coraz lepsze wyniki.
Płytę (CD, winyl i kaseta) można kupić na koncertach i wysyłkowo przez kristenband.com.
Tekst ukazał się 3/10/14 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji