Na czwartej solowej płycie Błażej Król potwierdza kompozytorski kunszt i talent słowny. Centralnymi punktami jego poetyckiego świata są tym razem niemożność, kara i wina.
Błażej Król jest w czołówce krajowych specjalistów od pisania piosenek. Co najmniej trzy nomen omen koronne na to dowody umieścił na nowej płycie „Przewijanie na podglądzie”. Tylko że Król od dawna nie interesuje się samymi piosenkami (melodiami, śpiewem). Równie ważny, jeśli nie ważniejszy, dla 34-letniego muzyka jest mglisty, senny klimat. Melancholia jego nagrań karmi się z jednej strony syntetycznym, rytmicznym popem z przełomu lat 80. i 90., z drugiej – tekstami o przekroczeniach wieku dojrzewania.
Kiedyś wystarczyło nie dać się złapać, aby te występki uszły nam płazem. W dorosłym życiu konsekwencją mogą być nie tylko podrapane kolana, przekrwione oczy i zły sen, lecz także brudne sumienie, którego nie da się doszorować, a wreszcie konieczność ucieczki. U Króla stajemy się widzami czy nawet uczestnikami groźnej dziecięcej zabawy rodem z „Funny Games”.
Błyskotliwa piosenka „Przypominaj / Culpa” zaczyna się zdumiewającą frazą: „dużo w tym naszej winy/ i dlatego powinniśmy to zapisać”, oraz stwierdzeniem, że należy „rozdrapywać, by się nie goiło”.
Na koniec piosenka przyspiesza i do porywającego do tańca rytmu Król powtarza w kółko: „Na tło ustawię i wygaszacz/ w południe, północ przypomnienie/ wy też zacznijcie to rozgłaszać”. Typowy manewr Króla: słuchacz gubi się w tym, o co chodziło, o rozgłaszanie czego dokładnie. To właśnie interesuje artystę: niedopowiedzenie, które sprawia, że wrażenie oddziela się od doświadczenia i je przerasta. Zostaje taplanie się w nieokreślonej winie.
Król wydaje płyty na przełomie zimy i wiosny, co roku tak samo. Co jakiś czas odświeża konfigurację osób mu towarzyszących. Dawniej gorzowianin grał w rockowym kwartecie Kawałek Kulki, przełomem stał się dlań stworzony z Maurycym Kiebzakiem-Górskim elektroniczny duet UL/KR (ich debiut „UL/KR” został Płytą Roku 2012 „Wyborczej”). Ma kilka równoległych projektów, ale najważniejszy od 2014 r. jest solowy szyld Król. Rok temu albumem „Bental” zadebiutowała grupa Kobieta z Wydm, w której istotną rolę dostała żona Króla – Iwona, a także perkusista Mateusz Rychlicki.
Płyta „Przewijanie na podglądzie” zaczyna się dokładnie tak, jak brzmiała świetna płyta Kobiety z Wydm: uparty rytm w pustce, perkusyjne ornamenty, mało melodii i niewiele głosu. To singiel „Całą ciszę / Pokój nocny”. Zaraz po tym wstępie wchodzą jednak spokojne organowe akordy, krótkie zawijasy syntezatorów, urozmaica się rytm. Król, ironiczny jak nigdy wcześniej, podsumowuje to w refrenie: „Wiem, jak bardzo nie lubisz niespodzianek/ spokojnie, nic/ nie planowałem”.
Podobnie jak „Przypomnij / Culpa” to jedna z najlepszych kompozycji w karierze artysty. Kolejną jest „Przyjdę / Sztuczna krew”, gdzie część śpiewana jest tylko kodą instrumentalnego utworu. Bardziej tradycyjnie brzmi natomiast „Z tobą / Do domu”, gdzie Król smętnie nawołuje: „Bo my/ chcemy tylko do domu/ i karę mieć („z tobą to nie kara” – wtrąca Iwona)/ choćby do końca życia”. Doskonale sprawdza się tu saksofon Jędrzeja Łagodzińskiego w dalekim tle, instrument, który w latach 80. symbolizował romans.
Niemożność, kara, wina, zakaz – to podstawowe hasła Króla. Jakakolwiek ograniczająca jednostkę interwencja władzy – szefa, rodzica, Boga, losu – paradoksalnie potwierdza to, że człowiek ma siłę sprawczą, i otwiera przed nim nowe sposoby działania. A najchętniej – łamania prawa i poddania się karze, która temu człowiekowi da jeszcze nowsze możliwości. Takiego credo doszukuję się w mało romantycznych piosenkach Króla.
W muzycznej działalności ucieka się on do jakby publicznej muzyki sprzed trzech dekad zakodowanej w umysłach jego pokolenia – popu od Human League po Kim Wilde, elektroniki od Jeana-Michela Jarre’a po Depeche Mode – ale też całą rzecz traktuje bardzo prywatnie. I, podkreślmy, wcale nie chodzi tu o teksty, lecz o muzykę: nagrania w domu w podgorzowskiej wsi, proste syntezatory, komputer, gitara, szmery, kilka słów rzuconych przez Iwonę. Wampiryczny, senny klimat i szorstkość powodują, że to nie jest żaden pop. Każda nuta jest podszyta niepokojem.
Król mógłby nagrywać płyty wypełnione wyłącznie piosenkami, samym ambientem albo tylko agresywną elektroniką. Robił to już wcześniej. Wydaje się jednak, że zależy mu na tym, by na półgodzinnej płycie przedstawić nie wycinek swojego świata, lecz mapę całości. A „Przewijanie...” jest dowodem na to, jak intrygująca i inspirująca to kraina.
Tekst ukazał się 23/3/18 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji