Klarnecista Wacław Zimpel może schować nazwisko za nazwą zespołu, ale nie schowa charyzmy i talentu. W trio LAM z perkusistą Hubertem Zemlerem i pianistą Krzysztofem Dysem zaczął od improwizacji...
Później skomponował utwory nawiązujące do amerykańskiego minimalizmu, a na koniec z producentem Moorycem dopieścił szczegóły, dokładając delikatną elektronikę. Dzięki temu ostrości nabrały dwa bieguny płyty – przestrzeń i trans. Długie fragmenty trzech kompozycji sprawiają, że chcesz się modlić – do kogokolwiek zwykłaś czy zwykłeś się modlić – o to, żeby choć przez kilka minut patrzeć na świat oczami Andrieja Tarkowskiego. Na zmianę dźwięczy cisza i rwie naprzód bezbłędny, precyzyjny motyw dający poczucie wymykania się, potrzeby zdążenia z czymś nieokreślonym.
33-letni Zimpel, współpracownik Kena Vandermarka i Evana Ziporyna, to wybitny, skromny artysta. Zimą wydał solowe „Lines”, wcześniej „Green Light” z Ziporynem, Zemlerem oraz Gyanem Rileyem – to razem z tymi płytami warto słuchać „LAM”. Drugi wariant to zaczęcie od niej przygody z katalogiem firmy Instant Classic, do której lgną najbardziej oryginalni muzycy w Polsce, jak Stara Rzeka, Lotto, Kristen czy Alameda 5. Założę się, że wszyscy oni pilnie słuchają Zimpla, ale tym razem to on zajrzał im w karty.
Tekst ukazał się 20/10/16 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji