Wytwórnia założona przez lidera reggae-rockowej grupy Paprika Korps śmiało rozszerza swoją działalność. Dziś kojarzy się tyleż z muzyką jamajską, ile z folkową (R.U.T.A., Makaruk) czy rockiem (Magnificent Muttley, Świetliki). Limboski to z kolei krąg bluesa wypuszczającego się w stronę poetyckiej ballady (słychać to choćby w „Jezus był słaby”).
Nowa płyta zespołu dostała solidne wsparcie od słuchaczy, którzy za pośrednictwem serwisu crowdfundingowego dorzucili do jej wydania ponad 20 tys. zł.
Blues – to brzmi groźnie, ale Limboski gra go w wersji przystępnej, bardzo urozmaiconej brzmieniowo. Dowodem rockowy, choć grany z tablą utwór „Cykuta”, wymieniona wcześniej ballada z samym tylko fortepianem „Jezus był słaby” czy szumiący, trzymający w napięciu snuj „Gdybanie” o fantastycznej budowie, uwzględniającej fragmenty w cudzysłowie dubstepowe, jazzowe. Kapitalne jest „Ani ani”, które łączy egzotykę i beznadzieję charakterystyczne dla wieczorków zapoznawczych na zimowym turnusie w Krynicy: „Mijają lata, a ja tak jak sprzed lat/ a wszystko to nieodgadnione (...) tych samych błędów gorzki smak już od lat/ trudno udawać zaskoczenie”.
Lider grupy Michał Augustyniak przez tembr głosu i jakąś teatralność wykonawczą nasuwa skojarzenia z Maciejem Maleńczukiem, i to nie tym z ostatnich lat, tylko tym ostrzejszym, z przełomu wieków – już znanym i grającym ze swym wizerunkiem, ale wciąż głodnym nowych muzycznych doświadczeń. Od pierwszych słów Limboskiego na tej płycie słyszę gościa z Krakowa. „Bóg go stworzył grajkiem i tańczy tak, jak gra” – śpiewa Limboski. Najpiękniej napisał w sączącym się powoli, po maleńczukowemu „Ani ani”: „Jedyne co ma sens to miłość z wiatrakami/ a tu jej nie ma ani ani”.
Tekst ukazał się 4/4/14 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji