Menu Zamknij

Linia Nocna – Znikam na chwilę

Przyzwoity elek­tro­nicz­ny pop z aniel­skim gło­sem woka­list­ki, ale w for­ma­cie albu­mo­wym na dłuż­szą metę nudny.

Prosty rytm 4/4, szep­ta­nie i namol­na deli­kat­ność wyda­ją się spo­so­bem duetu na wszyst­ko, np. na prze­rób­kę „W moim ogro­dzie” Daabu. O tym, że poszu­ki­wa­nia Linii Nocnej mogły skoń­czyć się w cie­kaw­szych rejo­nach, prze­ko­nu­je gościn­ny występ Buslava. Gdy jed­nak duet auto­rów pły­ty zosta­je sam, tro­chę bra­ku­je inwencji.

Zdecydowanie część pio­se­nek moż­na by skre­ślić, choć­by „Gdzie jestem ja” z nie­uda­nym zapę­tle­niem woka­lu (coś, co brzmi jak „do żołąd­ka”). Za uroz­ma­ice­nie trud­no uznać bal­la­dy, jak „Plan” (nie słu­chaj­cie, bo pole­cą łzy jak gro­chy) czy „W tobie tonę”, któ­re było­by ozdo­bą rekla­my kawy bądź samo­cho­du, ale na pew­no nie jest ozdo­bą tej w sumie prze­cięt­nej płyty.

Tekst uka­zał się 2/4/18 w Wyborcza.pl/kultura – tam­że wię­cej recenzji

Podobne wpisy

Leave a Reply