Gdy modne portale rekapitulowały rok 2011, wysoko umieszczały płytę Oneohtrix Point Never. Facet gra muzykę eksperymentalną, monotonną i cichą, lubiącą się niepostrzeżenie mutować. Ściśle elektroniczną. W mojej spiskowej teorii dziejów ta płyta została dostrzeżona wyłącznie dlatego, że pokochali ją muzycy Animal Collective, bogowie alternatywy XXI wieku.
Nie gorsze albumy niż OPN wydaje polskie Zoharum. Chętnie napisałbym o płycie Hybryds nagranej na 150-lecie antwerpskiego zoo, świetne momenty mają tam chóry delfinów i orek, ale to reedycja niestety. Świeże jest za to „Ways”, współpraca Maćka Szymczuka z brytyjskim Slowtionem. Dark ambient, ale dość lekki, nieprzebasowany, „z ludzką twarzą”. Szymczuk jest wyjadaczem na scenie elektronicznej, większość stron twierdzi, że „nie trzeba go przedstawiać”, a szkoda, bo chętnie poznałbym jego teorię muzyki, te przypisy dla niedzielnego słuchacza ciemnego ambientu i okolic.
„Ways” nie koi, inaczej: wzbudza niepokój, ekscytację, rozbudza. Oto szmery i echa jak z katedr, mocno zgnieciony szum wielopoziomowych skrzyżowań, do tego świetne, rytmiczne, a koślawe kliki, stuki, zerojedynkowe pyknięcia. W tym wszystkim – jestem pewien, że to słyszałem – groźne memento: jakby polowe nagranie z hipermarketu, dźwięk setek kas wymieniających żywność na pieniądze, odliczających czas do końca.
Tekst ukazał się 26/1/12 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji