W pierwszym kontakcie z nową płytą Maćka Szymczuka pomyślałem o... The Smashing Pumpkins. Wykorzystana w oprawie graficznej płyty czcionka i zdjęcie na okładce kojarzą się z ich albumem „Adore” (który zawierał zdjęcie z Katowic, gdzie mieszka Szymczuk).
Jeden z utworów nazywa się „Infinite Sadness Of Being Right” – przypomina to tytuł płyty „Mellon Collie And The Infinite Sadness”. Zresztą wiele z tytułów Szymczuka brzmi jak te wymyślone przez Billy’ego Corgana.
Czy to zamierzone – nie wiem. Muzyka z „Cassandry” niewiele ma wspólnego ze Smashing Pumpkins. Szymczuk pracuje na programach komputerowych, a nie na gitarach. Obok syntetycznych dźwięków umieszcza sample, np. trąbki czy smyczków. Piosenki nie mają słów, ale ciąg tytułów układa się w opowieść o przepowiedni, wojnie i śmierci. Jest w niej miejsce na Helenę i na pobyt „w brzuchu broni”, czyli w koniu trojańskim. Na rusztowaniu mitycznej narracji o Kasandrze, której proroctw nikt nie chciał słuchać, Szymczuk ułożył serię pobudzających wyobraźnię, ale przystępnych utworów.
Muzyk sprawnie porusza się po terytorium ambientu i okolic, ale melodyjne, klimatyczne utwory z „Music For Cassandra” można uznać za muzykę filmową, i to wysokiej próby. Liryczny fragment „Helen’s Golden Veil” posuwa się na skali przystępności niemal do motywu „Falling” ze ścieżki dźwiękowej „Miasteczka Twin Peaks”, ale kończy się bliżej stylistyki Trenta Reznora. To właściwie piosenki. Do większości utworów Szymczuk dodał rytmy: np. w mrocznym „Spoil Of War” dyskretne, a w „Last Lament In Death” na pierwszym planie. Najbardziej z płyty lubię moment, gdy na odrealnione, nawiązujące do brzmienia tabli „Let My Life Be Done” spadają pojedyncze, coraz gęstsze uderzenia bębnów, z których wyłania się rytm – za każdym razem mnie to zaskakuje.
Operując podstawowymi środkami: rytmem i tempem, melodią, barwą dźwięku, obróbką efektami dźwiękowymi Szymczuk stworzył bardzo dobry, różnorodny album. Przez 44 minuty rzecz trzyma dramaturgię i może się podobać słuchaczom nie tylko ambientu czy muzyki eksperymentalnej.
Tekst ukazał się 2/9/15 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji
Pingback:2015 – płyty roku, polskie i zagraniczne – Ktoś Ruszał Moje Płyty