Solowy album Marcina Ciupidry, wibrafonisty znanego z warszawskich scen, przynosi serię kompozycji brzmiących jak zespołowe. Te niby to filmowe ilustracje biegną od ambientu, do intensywności w stylu Franka Zappy.
Wibrafon nie jest zwykle pierwszoplanowym instrumentem – czy to w jazzie, czy w piosenkach raczej służy ozdobie, niż prowadzi muzykę. Wibrafonista Marcin Ciupidro grał m.in. w grupie Robotobibok (z Kubą Sucharem i Arturem Majewskim – dziś Mikrokolektyw), z Neurasją i Coldair. Teraz wydał autorski album, krótki, ale pełen kluczowych, ważnych momentów.
Płyta jest solowa, ale nagrania – zupełnie nie. Ciupidrze pomagają na „Talking Tree” głównie specjaliści od rytmów, m.in. Hubert Zemler (perkusja) i Shombo Sakai (marimba). Dużo dobrego dał tu też klarnecista Mateusz Rybicki – powstała płyta kolorowa, melodyjna. Autor niesłychanie sprawnie porusza się w każdej stylistyce. Muzyka współczesna stoi obok niemal filmowej, która pasowałaby do polskiego kina lat 60. (albo i nie polskiego – tytuły utworów to m.in. „Picnic at Hanging Rock” czy „Journey To The Moon”).
Precyzja grania całego zespołu przywodzi na myśl zespoły Franka Zappy, w których poczesne miejsce zajmowała wibrafonistka Ruth Underwood. Ciupidro jest jednak muzykiem XXI wieku, dojrzałym i śmiałym. Kupuję jego wersję kontemplacyjną, wchodzę też w malownicze, biegnące szybciej utwory. Porównanie, na które gdzieś się natknąłem – do Tortoise – jest zasłużone i nieprzesadzone.
Tekst ukazał się 7/2/14 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji
Pingback:Off Festival 2019 – skorowidz zespołów - Jacek Świąder | Ktoś Ruszał Moje Płyty