Mnoda przywraca wiarę w to, że hałas to sens. Taki przyjazny, umiarkowany hałas, do którego trzeba mieć zarówno niezbędny luz, jak i dyscyplinę – żeby pulsował jak należy.
Niezły przegląd sytuacji daje zamykający płytę, koncertowy „Criminal Paradise”. Brudny, garażowy rock and roll z lat 60., do tego improwizujący saksofon, tropy prowadzące do postrocka z lat 90. – Mnoda jest niezbędna, musi być.
Saksofon to był podstawowy instrument polskiego punk rocka. Koniecznie. Bez saksofonu nie ma polskiego punk rocka. Teraz gdy słucham Mnody, z tym saksofonem na pierwszym planie (gdy na pierwszym – to dobrze), czuję w tym nie polski obrzępalski czad, ale to, co zdołali osiągnąć w muzyce najbardziej otwarci przedstawiciele amerykańskiego hardcore’a, dischordowcy i tak dalej. Kolega mi kiedyś zgubił sporo różnych kaset, a pewnego razu kasetę grupy All-Scars, i to był chyba jedyny przypadek w historii, gdy ktoś niestety musiał mi coś odkupić, tak dobra była ta kaseta. (Z powodu tego, że była tak dobra, nikt jej nie zdążył przegrać i dlatego potrzebne były powtórne zakupy według katalogu Anteny Krzyku czy też QQRYQ). Mnoda gra, jakby uważała All-Scars (i Fugazi, i The Warmers, i różne europejskie zespoły...). O których to nie jest tekst.
„Polka galopka” – bardzo głośna i lekka, powstaje z bębnów. Grają głośno, cicho, brzmią po prostu. Zastosowanie perkusjonaliów jako instrumentu pełnoprawnego w „robieniu” nie tylko klimatu czy dynamiki, ale też melodii bardzo mi się podoba. Nie tylko że „more cowbell!!”. Tak fajnie bębni też młodszy Waglewski na płycie Kim Nowak. Brzmienie zespołu inne, ale czujność wykorzystania nie zestawu, lecz całego arsenału sposobów uderzania weń – podobna.
Opowieść o G.G. Allinie, który zmartwychwstał, jest w porządku. Trochę za dużo „hare”, a za mało „allin”, ale ten bas – największy atut Mnody, rozhulany i przede wszystkim dobrze brzmiący, on robi utwór. Każdy hałasujący basista na świecie chciałby mieć takie brzmienie, a mają nieliczni. Jaś (Jasiu) Talaga świetnie gra także pauzą, to robi całą różnicę Mnody – bas bardzo dobrze rozumie się z bębnami. Tam gdzie jest gitarzysta-wokalista i dwóch pomocników, można mieć obawy o jakość muzyki. W Mnodzie grają wszyscy, nikt nie jest podpórką, i to jest atut zespołu. Może rzeczywiście saksofon gra trochę „obok”, trochę „mimo” – mi to się podoba, bo ujmuje powagi, ale rozumiem, że zespół może chce pójść w stronę większej precyzji, bardziej zwartego brzmienia i dlatego nową, świeżą płytę (zimą) ma wydać już jako trio. Bardzo jestem ciekaw, gdzie są teraz, w 2011 roku.
Czyli zasadniczo tak pobieżnie – co tu w ogóle słychać? Czasem troszkę zbyt rozwlekły, ale na ogół odświeżający, bardzo tłusty, dynamiczny i nienadmiernie połamany noise, post punk. Niech nie zmyli państwa kokieteryjna otoczka, te kilka specjalnie niedobrze zaśpiewanych wersów – liczy się tylko muzyka. Jest bardzo dobra.
Na ich stronie myspace można kupić płytę (cd‑r) albo dostać mp3 za darmo.