Menu Zamknij

Mount Eerie – Ocean Roar

Nie wiem, czy pań­stwo się zorien­to­wa­li, chy­ba na pew­no, że wyszedł nowy, nie pierw­szy w tym roku, album Mount Eerie. Niecały mie­siąc temu. To jest zespół gigant, to jest arty­sta max, o czym nie moż­na mówić, o tym nale­ży milczeć.

 

Nie chciał­bym recen­zo­wać pły­ty, pisać o tym, co tu sły­szę albo cze­go mi bra­ku­je. Phil Elverum nale­ży do arty­stów, z któ­ry­mi nie potra­fię dys­ku­to­wać, co do któ­rych szcze­ro­ści mam pew­ność. Wiem, że facet tym, co gra i śpie­wa, roz­wi­ja się, poszu­ku­je. To są róż­no­rod­ne rze­czy, od fol­ku, przez indie, do meta­lu, bar­dzo natchnio­ne. Pomysły, pró­by, szki­ce. Do tego prze­cież jego wła­sne zdję­cia zamie­nio­ne w poste­ry, do tego okład­ki płyt (czy raczej opa­ko­wa­nia), któ­re sam pro­jek­tu­je, wyko­nu­je. Osobista wypo­wiedź i szcze­gól­ny, intym­ny kon­takt ze słu­cha­czem. On wie, co robi. Nie wdzię­czy się.

Nie pamię­tam, jak na nie­go wpa­dłem. Jak przez mgłę koja­rzę, że w jakimś jego pol­skim kon­cer­cie maczał pal­ce Michał Biela z Kristen. Czy tyl­ko na nie­go zapra­szał, czy przed nim grał, czy był wręcz orga­ni­za­to­rem takie­go igrzy­ska – nie pamię­tam. Był też może gdzieś na jakiejś stro­nie (Pink Punk?) wywiad z Elverumem. A może to był wywiad ze Storm and Stress. Jak widać, w spra­wie Elveruma, The Microphones i Mount Eerie zamiast na kon­kret, sta­wiam na mgli­ste uczu­cia. To jest mgli­sta muzy­ka. Czasem do koń­ca nie wyła­nia się z niej nic, cza­sem nagle, w ostat­niej chwi­li nic zamie­nia się w lodo­wą górę, o któ­rą moż­na się tyl­ko roztrzaskać.

Bardzo zachę­cam do zgłę­bia­nia dzia­łań tego arty­sty. Na przy­kład.

Podobne wpisy

Leave a Reply