Hurra! Udało się przebrać wszystkie nagrania i wybrać moje ulubione z roku 2019. Dzielę się tym, co moim zdaniem było najciekawsze w minionych 12 miesiącach. I nareszcie jestem wolny.
Na rynku podsumowań panuje głęboka recesja, jest ogólne parcie, a może nawet rzeczywista potrzeba, żeby to robić inaczej, tak przynajmniej odczuwam. Mimo to chciałbym jakoś zrzucić z siebie miniony rok, nie wyrzucając go do kosza. Zamknąć go w listach i playlistach, żeby móc przystąpić na świeżo do nowych piosenek, albumów i robienia z nich kolejnych playlist. Serio, to mi się wydaje sensowne. Będę miał skromny notesik z nazwami fajnych zespołów do sprawdzenia, to moje marzenie. I tam jedna karteczka z nazwami tych, które naprawdę są mistrzowskie.
Żeby uwolnić czarodziejskie moce roku 2020, podrzucam tu kilkadziesiąt tytułów, które wyróżniły się w 2019. Wpadłem w zasadzkę sprawdzania wszystkiego, co gdziekolwiek zostało podrzucone, a chcę z niej wyjść. Ten wpis jest właśnie wyjściem. Nie robię rankingów, nie porządkuję – daję kilkanaście najświetniejszych rzeczy osobno, z hasłową zachętą. Resztę umieszczę w paru przegródkach, takich z czapki.
(Tu można skoczyć do zagranicy)
Najpierw moje ulubione polskie z paroma słowami uzasadnienia na głowę:
Coals – Klan EP // po polsku to będzie chyba „nawiedzająca” miejska, chłodna elektronika zanieczyszczona gościnnymi występami najbardziej wyrazistych postaci sceny okołohiphopowej
Moo Latte – North // wyczilowany, jazzujący album Polaka z korzeniami w Afryce, który od paru lat pozostaje moją największą nadzieją, odmienił też na lepsze oblicze Bitaminy
Enchanted Hunters – Dwunasty dom // zmyślny i wypolerowany zestaw piosenek z mądrymi, niespotykanymi rozwiązaniami w muzyce i trochę mniej idealnymi (na szczęście) słowami o dojrzewaniu
Misia FF – Co przyjdzie? // wokalistka z indie rodowodem bez kompleksów wchodzi w świat fortepianu i smyczków, dorzucając znakomite teksty i potwierdzając talent do zmieniania nastrojów
Cudowne Lata – Kółko i krzyżyk // płyta na oko kultywująca brzmienia lat 80. okazuje się przebojowym gitarowo-elektronicznym koncept albumem o zakochaniu i nieśmiałości
Król – Nieumiarkowania // odszczepieniec naszego głównego nurtu im starszy, tym jest lepszy, jego teksty wciąż niosą ciemne, niepokojące treści, ale muzyka pozwala potańczyć
Nagrobki – Pod Ziemią // do tekstów wchodzą wojna i globalne ocieplenie, do muzyki nowa fala, klawisze, gitarowe drony, ale najważniejsze wciąż jest jedno: zespół to nie tylko muzyka
Tryp – Trypolis // monstrualnego ciężaru płyta nie tylko pod względem brzmieniowym, opowieść o relacjach między biedą, pogardą, wojną i upadkiem relacji w skali światowej
Trupa Trupa – Of The Sun // proste, ale pełne emocji granie coraz lepiej siedzi trójmiejskiemu kwartetowi, atutem okazują się też skrótowe, hasłowe teksty
Ralph Kaminski – Młodość // po nierównym debiucie zjawiskowy śpiewak wreszcie znajduje równowagę między ckliwym balladyzmem a rozpierającą go energią, coś dla fanów Eltona Johna
Marszałek – III // pyskacz dekady rozbudowuje warstwę muzyczną (Mat Rychlicki na perce) i daje najlepsze teksty w karierze, po właściwej stronie granicy dobrego smaku; Tymon bez gadulstwa
Dezerter – Nienawiść 100% // być może najmocniejszy zamknięty zestaw piosenek Dezertera w tym stuleciu, parafrazując tytuł Góreckiego – trzy ciosy w starym stylu (ale na świeżo)
Ukryte Zalety Systemu – Sposób użycia // jeden z obecnie najlepszych na świecie współczesnych składów nowofalowych, z tekstami gotowymi do drukowania na plakatach; ich fenomen najlepiej opisał Paweł Starzec
Mazut – Promień // a propos, wyciągnęli wnioski ze współpracy z Maciem Morettim, odblokowali swoje wyobraźnie, odkopali swoją muzykę spod przesterów, a efekt jest dla mnie euforyczny – czekałem na coś takiego
Innercity Ensemble – IV // już pisałem, w czym rzecz
A teraz spróbuję wygłosić po kilka rekomendacji dla różnych grup słuchaczy, które sobie wyobrażam.
Klasycznie piosenkowe (ale nie tylko)
Bisz/Radex – Duch oporu
Daria Zawiałow – Helsinki
Fisz Emade Tworzywo – Radar
Jazz Band Młynarski-Masecki – Płyta z zadrą w sercu
Natalia Przybysz – Jak malować ogień
Organizm – Czy ty też tak masz
Perfect Son – Cast
Sorry Boys – Miłość
Syndrom Paryski – Hymny dla przegranych EP
Z rozdania niezalowego, głównie gitarowe
Alameda 5 – Eurodrome
ARRM – II
Guiding Lights – OK For Now
Javva – Balance Of Decay
Już Nie Żyjesz – Tragedia
Mgła – Age of Excuse
Próchno – Próchno
The Pau – Raj
Ugory – Późne lato
WaluśKraksaKryzys – Na noże
Raczej łagodnie, melodyjnie
Agata Karczewska – I’m Not Good At Having Fun
Bałtyk – Self-Help Pt. 1 // wyszło też Pt. 2
Daniel Spaleniak – Burning Sea
EABS – Slavic Spirits
Hania Rani – Esja
Kurkiewicz – Z całej Epy
Wyrazisty przekaz
BNNT – Middle West
Czerwone Świnie – Basta dziwko
Hańba – 1939
Karolina Czarnecka – Cud
Szumkot – Naszyzm
Rytm i puls (raczej bez słów) delikatniejszy
Dynasonic – #1
Krojc – Las
Mirt – Greed
New Rome – New Rome
Niemoc – Baśnie
NNHMN – Second Castle // wydali jeszcze Church Of No Religion oraz Shadow In The Dark
Rytm i puls (raczej bez słów) mocny
Centralia – Ghost Report
FQOL – Mouthful Of Bullshit
Tsvey – O
VTSS – Identity Process
Zamilska – Uncovered
Wzięte z tradycji, ale przystępne
Babadag – Šulinys
Opla – Obertasy
Provinz Posen – Provinz Posen
Radical Polish Ansambl – Radical Polish Ansambl
Rapsy, ogólnie rzecz biorąc
Koza – Mystery Dungeon
Legendarny Afrojax – Anarcho Porno Gran Turismo
Pezet – Muzyka współczesna // ciekawsze niż Sokół jak dla mnie
Piernikowski – The best of moje getto
Pro8l3m – Widmo
schafter – audiotele
Taco Hemingway – Pocztówka z WWA, lato ’19
A teraz przejdźmy do tego, co najbardziej mi się podobało ze światowego oceanu muzyki. W moim przypadku chodzi o rejony anglosaskie, ale zobaczmy. Najpierw tak jak w przypadku Polaków ulubione 15 płyt:
Tyler, the Creator – Igor // zdecydowanie mój faworyt z amerykańskiego hip-hopu
Dave – Psychodrama // zdecydowanie mój faworyt z brytyjskiego hip-hopu + ten 11-minutowy numer o przemocy domowej, wow
Kate Tempest – The Book of Traps and Lessons // dziewczyna jeszcze ciekawsza niż Dave, inaczej rozkłada akcenty, ma oszczędne bity i poetyckie zacięcie, Bob Dylan XXI wieku moim zdaniem
Michael Kiwanuka – Kiwanuka // gwiazda tzw. wielkiej muzyki, ale też zwyczajnie kosior w kategorii czarna muzyka minus rapsy, z czuciem, z melodiami, z wokalem
Leonard Cohen – Thanks For The Dance // to się prawie nigdy nie udaje, ale teraz się udało – garść świetnych piosenek dokończonych po śmierci naszego bohatera
Nick Cave and the Bad Seeds – Ghosteen // wahałem się, broniłem, ale rzeczywiście to jest świetne, zwłaszcza druga, złożona z trzech utwórów płyta
Tropical Fuck Storm – Braindrops // nic lepszego w gitarach się w tym roku nie wydarzyło, a już na pewno nie jakieś obsrane black midi – to ta płyta jest najlepsza, choć koncert w Pogłosie nie nie ukochana
One True Pairing – One True Pairing // moim zdaniem idealna płyta typka z zespołu, którego nazwy nie pamiętam (płyta „Boy King”), pop rock, metaliczny chłód i kapitalny głos
Men I Trust – Oncle Jazz // nie wiem, skąd mi się wzięła na to podjarka, ale grudzień spędziłem z tym niespiesznie, matowo grającym trio, któremu daleko do jazzu, ale jest fajne i śpiewa
Jamila Woods – Legacy! Legacy! // za to tutaj jest w cholerę jazzu, swingu, kobiecej mocy, pewności siebie, czaru i zwyczajnie zawodowstwa; takiej płyty było mi trzeba, żałuję, że poznałem ją dopiero na finiszu roku
Nilüfer Yanya – Miss Universe // zawsze jak myślę, że to jakiś wynalazek z Turcji, słucham tego znowu i się zachwycam melanżem rzeczy oraz nieusuwalnym z tych numerów stylem i śpiewnością
Little Simz – Grey Area // bohaterka podsumowań po wnikliwym przesłuchaniu na koniec roku okazała się warta (prawie) każdej pochwały, kolejny dowód na to, że gdy w Atlancie przynudzają, brytyjski rap ratuje sytuację
Julia Jacklin – Crushing // w kategorii smętnych piosenek wyprzedziła tegoroczne Mount Eerie i Jessicę Pratt, co wiele dla mnie znaczy, w skrócie: dziewczyna wymiata
Bill Callahan – Shepherd In A Sheepskin Vest // jakiś dziad śpiewa o miłości, o zakochaniu i o swojej żonie, o życiu, które już chyba przeszło, ale nie ma w nim bólu
Pan American – A Son // zestawienie ulubionych płyt Tomka Mirta dało mi bazę takich rzeczy z przeszłości, teraz doczekałem się „w aktualnym czasie”, warstwy delikatnej gitary i szczypta wokalu ukoiły mnie w tym trudnym roku
W kategorii światowej miałem dużo większe kłopoty z rozdzieleniem albumików na nurty, wszystko pasowało w wiele miejsc, a najwięcej mam piosenek. Duża była pokusa, żeby rozdzielić to jak rok temu, na przedział 1 i 2 klasy oraz płyty owszem bardzo moim zdaniem ciekawe, ale w ciągu miesiąca zapomnę, która jak brzmiała... Niemniej postarałem się ułożyć je w jakieś sensowne tropy. Kolejność kategorii – starałem się, żeby nie była bardzo przypadkowa, czyli te mi najbliższe na początek.
szeroko pojęte piosenki, w większości cień wielkiej osoby
Aldous Harding – Designer
Devendra Banhart – Ma
Faye Webster – Atlanta Millionaires Club
Jessica Pratt – Quiet Signs
Mount Eerie – Lost Wisdom, Pt. 2
Solange – When I Get Home
The National – I Am Easy To Find
Vampire Weekend – Father Of The Bride
Van Morrison – Three Chords And The Truth
rapsy, bity, funk i pokrewne
03 Greedo & Kenny Beats – Netflix & Deal
Blood Orange – Angel’s Pulse
Dälek – Respect To The Authors
Durand Jones & The Indications – American Love Call
Flying Lotus – Flamagra
Freddie Gibbs & Madlib – Bandana
Kaytranada – Bubba
Lil Peep – Everybody’s Everything
SAINt JHN – Ghetto Lenny’s Love Songs
Sault – 5
Slauson Malone – A Quiet Farwell, 2016–2018
Sleaford Mods – Eton Alive
Slowthai – Nothing Great About Britain
Stormzy – Heavy Is The Head
Young Thug – So Much Fun
dla odmiany cd. piosenek, przeważa niezal
Angel Olsen – All Mirrors
Big Thief – Two Hands // trochę lepsze niż U.F.O.F.
Chelsea Wolfe – Birth Of Violence
Efterklang – Altid Sammen
Deerhunter – Why Hasn’t Everything Already Disappeared?
Hayden Thorpe – Diviner
Helado Negro – This Is How You Smile
James Yorkston – Route to the Harmonium
Jenny Hval – The Practice Of Love
Richard Dawson – 2020
Sun Kil Moon – I Also Want To Die In New Orleans
Teebs – Anicca
Tindersticks – No Treasure But Hope
karta odbita hehe, czyli wielcy mistrzowie w swoich nie najlepszych, ale spoko płytach
Bon Iver – i,i
FKA Twigs – Magdalene
Iggy Pop – Free
Kim Gordon – No Home Record // no dobra, ona przeskoczyła samą siebie tutaj
Sunn O))) – Pyroclasts
Swans – Leaving Meaning
Thom Yorke – Anima
Wilco – Ode To Joy
co tam słychać u twoich starych, czyli trochę łatwiejsze i dość eleganckie piosenki
Bat for Lashes – Lost Girls
Beck – Hyperspace
Beirut – Gallipoli
Brittany Howard – Jaime
Lambchop – This (Is What I Wanted to Tell You)
Lucy Dacus – 2019
Moriah Woods – Old Boy
Sharon Van Etten – Remind Me Tomorrow
The Cinematic Orchestra – To Believe
Weyes Blood – Titanic Rising
obowiązkowe przyjemne gitarki
black midi – Schlagenheim
Boogarins – Sombrou Dúvida
Fontaines D.C. – Dogrel
tak zwany pop, ale nie w polskim rozumieniu
Billie Eilish – When We All Fall Asleep. Where Do We Go?
Caroline Polachek – Pang
Lizzo – Cause I Love You
Metronomy – Metronomy Forever
trochę ludowa historia świata, trochę blues, nie wszystko ze słowami (pewnie tu wpadłby Pan American)
75 Dollar Bill – I Was Real
Kokoko – Fongola
Matana Roberts – Coin Coin Chapter Four
Rhiannon Giddens with Francesco Turrisi – There Is No Other
elektronika bez słów
Günter Schlienz – Know Your New Age
G.S. Schray – First Appearance
Poza tym na mojej wciąż rosnącej liście rzeczy do sprawdzenia została seria „Drift” Underworld, „Analog Fluids of Sonic Black Holes” Moor Mother oraz „The Sacrificial Code” Kali Malone, które wpisuję do tego zestawienia tak po prostu, bez sprawdzania od A do Z, bo to, co poznałem, sugeruje, że każdy z tych albumów to są wyłącznie wielkie dźwięki. Dowolny dziennikarz da się pokroić za te płyty. Ale niech sobie każdy, kto chce, sprawdzi i doceni na własny rachunek.
A jaka jest moja płyta roku? Hmm, nie zastanawiałem się. W Polsce pewnie wskazałbym Coals, bo „Klan” działa jako zestaw i każda z piosenek osobno, jest zwrotem w stosunku do poprzednich nagrań, ma doskonałych gości, z których każdy się wpasował w koncepcję Coals i nie ukradł całości. Dobre charaktery mają ci zaproszeni ludzie, zespołowe. Myślę też, że to nagranie dużo dało Coalsom.
Na świecie nie było płyty, w której bym utonął, a najczęściej słuchałem pewnie Tylera. Gdybym słuchał innych, to według Any Decent Music najlepsze oceny w podsumowaniach zbierali Lana Del Rey, Cave i FKA Twigs, a z pojedynczych recenzji liderem zostałby Cave. Moim zdaniem wypadałoby jednak pójść w bity, a w prowizorycznych zestawieniach na czubku stawiałem Tylera i Jamilę. Rok kobiet, czarny rok? W takim razie Jamila Woods.
Sekcja zapomnianych
Bastarda – Ars Moriendi // druga płyta klarnecistów Szamburskiego i Górczyńskiego z Pokrzywińskim na wiolonczeli, mniej średniowieczna, niż zapowiada tytuł (przepraszam, ale słuchaliśmy, m.in. grając w Assassin’s Creed)
Caterina Barbieri – Ecstatic Computation // syntezatorzyzna bez wokali i czegokolwiek innego, imponujące; okazuje się koleżanką Malone (niżej)
Easter – She Is Warm // z listy Mondala: chłodne, niemieckie, elektroniczne r’n’b, dub i soul, z ładną melodeklamacją, czasem śpiewem w chórkach
Kali Malone – The Sacrificial Code // świetne na uspokojenie i dla unsoundowiczów, prawie dwugodzinna płyta organowa z matowym, skromnym brzmieniem
Olo Walicki & Jacek Prościński – Llovage // coś na „e”: erudycyjny i czasem ekwilibrystyczny elektroniczny jazz z głosem ludzkim i eleganckim poczuciem humoru
William’s Things – A Soul Not All Of Wood // dopiero zajechało, a jest moc; leśne piosenki na fortepian, klarnet i wokal osnute wokół „Waldena” Thoureau