Od lat oczekiwany debiut zespołu-ozdoby drugiej radiowej składanki „Offensywa” (z piosenką „Ola boi się spać”). Doświadczona ekipa – mikstura The Car Is On Fire z Afro Kolektywem i Kolorofonem – raczej nie mogła się wyłożyć. Zwłaszcza gdyby zagrała funky. Zagrała jednak coś zupełnie innego, nietypowego, biorąc pod uwagę kierunki działań muzyków w macierzystych zespołach.
Melodie i słowa napisał gitarzysta TCIOF Jacek Szabrański, co ciekawe, jedno i drugie uczynił po polsku. Można się na tych słowach zatrzymać dłużej. W końcu tzw. Karisoni słyną z mnogości pomysłów aranżacyjnych czy brzmieniowych, a także średnich tekstów i słabego śpiewania (którym zajmuje się głównie basista). W Nerwowych Wakacjach w temacie śpiewu progresu nie ma: nucenie chętnie, ozdobniki proszę bardzo, ale główna linia niezmiennie wątła, a barwa głosu często drażniąca.
Jednak wymyśliwszy Polish rock XXI wieku od nowa i po swojemu, Szabrański śpiewa – żeby użyć jakiejś od czapy kliszy – jak profesor. Czyli w silnej relacji z testami i muzyką – a zatem miękko, dość nieśmiało, melancholijnie. Trochę przez sen, trochę przez mgłę – w taki sposób, że ma to sens i układa się w logiczną, a zarazem wiarygodną emocjonalnie całość.
W The Car Is On Fire działa to zupełnie inaczej. Da się ich lubić i czuję, że są strasznie ważni dla lidera Nerwowych Wakacji, ale jeśli w piosence przynudzą, jak to oni potrafią, to ani wokal, ani tekst ich nie uratują. Tymczasem nowy (no, już nie taki nowy) zespół Szabrańskiego liryką i jej podaniem stoi, tym właśnie wyciąga w górę słabe numery. Oraz parę fajnych melodii z „Big Mind” i „Uciekaj stąd, mała” na czele.
Są słowa poetyckie i zbyt poetyckie. Trochę tych pierwszych: „za oknami mami mrok a w domach dobrzy ludzie z nudów mrą”. Każdy polski wokalista śpiewający po angielsku powie, że rodzimy język to za długie słowa i trudny rytm. Jak widać, da się wybrać krótkie i da się je dobrze zaśpiewać. „Zdało mu się że błysnął los że znów woła go świat / że obiecał mu coś choćby za tysiąc lat / i tym razem już wie i już prawie to ma / zwija namiot pakuje wóz nie odwraca się / jeszcze tylko czyjś głos jeszcze tylko szum drzew / lecz już zatrzasnął drzwi już nie słyszy nic”. Nieliczne są w tych fragmentach słowa trzysylabowe, a źle nie jest, prawda?
Odniesienia do starego polskiego rocka (trzeba używać nazwy polish rock, upiera się w wywiadach Szabrański), jak Perfect, Lady Pank, Maanam, są również w tekstach. Gorzej, gdy metafora jest bezbarwna, nudna („dzień kurczy się i pada do stóp / szarpią go dzikie psy pęka foliowy brzeg / grek wciąga holmesy już trzecią noc / sąsiad podpalił drzwi pewnie znudził go mecz”). A gdy Szabrański uparcie śpiewa „dźwi” – ręce opadają.
Muzycznie jest delikatnie jak na bieżące stulecie, akustycznie, mało hałaśliwie i z czuciem. Przy tym polishrockowo, ale nie tylko Perfect i Lady Pank zespołowi w głowie. Słyszę Bitelsów, Belle & Sebastian i innych wrażliwców, od których zresztą nie odżegnują się muzycy. Serwisy internetowe, zazwyczaj bez mrugnięcia okiem uwalające krajowe płyty z dobrymi tekstami i świetnymi melodiami, pieją z zachwytu: 8, 10, 8. Widzą w tych 11 piosenkach 11 singli. Skaldów, Czerwone Gitary i Siekierę, tylko że lepszych.
Byłbym bardziej wstrzemięźliwy. Przypomnę, że zdaniem fachowców z portali „Poniżej krytyki” Papa Dance to singiel na singlu (w istocie w miarę niezłych numerów było tam trzy). Na razie Nerwowe Wakacje to podręcznikowy przykład internetowego hajpu, co wywołuje we mnie pewien niepokój oraz nerwy. Które mając, czekam, co będzie dalej, nie tylko z tym zespołem, bo „Polish Rock” jest bardzo pozytywnym znakiem dla polskiego piosenkopisarstwa, produkowania płyt, no i tekściarstwa. A nawet dystrybucji. Na stronie Wytwórni Krajowej można dostać rzecz za darmo, elektronicznie, a następnie na wskazany rachunek zapłacić po uważaniu. Lub nic. Wydaje się jednak, że ten samizdat to nie jest nic, tylko sporo więcej.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Lampa”, numer 4/2011
PS Właściwie przy każdej recenzji zamiast tych głupich gwiazdek czy cyfr powinna być cena, jaką autor zapłaciłby za płytę. Dziesiątka – 80 złotych. Dwójka – 5. Sam wpłaciłem parę złotych panom Nerwowym, teraz mają mój adres i mogą mi, za przeproszeniem, wjechać.
które to te trzy numery z poniżeja?
ja też nie wiem które!
łaknących tej wiedzy muszę odesłać do ewangelii wg św. Dejnarowicza – on zawsze wie więcej. na tych, którzy zdołają pokonać chociaż dwa akapity, czeka nagroda w niebie.