Ścieżka dźwiękowa do wchodzącego dzisiaj do kin filmu Johna Hillcoata „Gangster” z Shią LaBeoufem i Tomem Hardym. To nie widowiskowy film gangsterski, ale nastrojowy obraz czasów prohibicji.
Elektryzujące nazwiska Cave’a (autora scenariusza filmu na motywach powieści Matta Bonduranta) i Ellisa, specjalistów od przbyrudzonych, mrocznych soundtracków to nie wszystko. Są tu też piosenki Johna Lee Hookera, Captaina Beefhearta, a nawet Velvet Underground. Zaśpiewały to głosy kultowe: coraz bardziej poetycki były grandżowiec Mark Lanegan, legendarna piosenkarka country Emmylou Harris i 85-letni artysta bluegrass Ralph Stanley. Ten ostatni śpiewa nawet solo, bez podkładu.
Tu nie chodzi o nazwiska. Australijczyk Cave od lat przetwarza mit Ameryki w wierszach, powieściach, piosenkach. Mroczna, elektryzująca muzyka do „Gangstera”, prawie w całości mieszcząca się w kategorii: piosenka ze zwrotką, refrenem, tekstem, układa się w narrację. Czy to wywołująca ciarki na plecach dłuższa muzyczna impresja jak „End Crawl”, czy minutowy, przejmujący „Fire In The Blood” ze znakomitą Harris – te utwory są jak machina czasu. Wchodzi się w nie jak w fatamorganę. Aż strach iść na film – a nuż obraz opowie mniej niż dźwięki?
Tekst ukazał się 23/11/12 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji