Wielu wykonawców lub śpiewać stare piosenki Republiki. Z albumu zespołu Half Light „Nowe orientacje”, przeróbki debiutu Republiki (1983), wynika jedno: lepiej słuchajmy oryginałów.
Prawie dziesięć lat temu zmarł Grzegorz Ciechowski, który przed 30 laty zaczął karierę z zespołem Republika. Kilka dni temu Ciechowski obchodziłby urodziny. Z tej okazji ukazał się album zespołu Half Light „Nowe orientacje” będący przeróbką debiutu Republiki z 1983 roku – „Nowych sytuacji”. Torunianie, wielbiciele grupy Ciechowskiego, nagrali całą tamtą płytę piosenka po piosence, we własnym stylu.
Styl ten jest mało gitarowy, a bardzo elektroniczny, budzi nawet skojarzenia z Prodigy, Rammsteinem czy z londyńskim multikulti w stylu Asian Dub Foundation. Gęsta, momentami szybka i „za prosta” muzyka, ale dziwna rzecz – wszystkie piosenki się wydłużyły, świetny „Mój imperializm” nawet o dwie minuty.
Z Ciechowskim kojarzy się tu niewiele – teksty i sposób śpiewania wokalisty Krzysztofa Janiszewskiego. Krótko mówiąc, oryginalny materiał został poddany obróbce dość brutalnej. Najbardziej uwiera to, że piosenki Republiki zagrane bez basu, bez żywych bębnów straciły nerw, wewnętrzny ogień. Half Light zgubił puls, pacjent nie ma pulsu!
Moment. Nie chciałbym odsądzać zespołu od czci tylko dlatego, że porwał się na pomnik i wyszło średnio. Kochają, lubią, szanują – nagrali. Skąd odruchowa myśl: to się nie mogło udać, więc po co im to było? Sprawa jest delikatna i mój język nie powinien potykać się teraz o słowa: spuścizna, nieodżałowany, fenomen, hołd, poświęcony, testament, osobowość, dorobek...
Polscy wykonawcy lubią nagrywać monografie ulubionych wykonawców. Kazik zaśpiewał po polsku rzeczy Kurta Weilla, później Toma Waitsa, a ostatnio uczcił Silną Grupę pod Wezwaniem. Jego wybory pokazują dwie strony wydawania „płyt poświęconych”. Wyzwanie związane z nagrywaniem sprawdzonych, utrwalonych w uszach słuchaczy wybitnych utworów to jedno. Inna rzecz to misja odświeżania dorobku wykonawców nieco już zapomnianych.
Powrót czerni i bieli
Lista polskich płyt z samymi coverami nie ma końca, są na niej m.in. Kwartet Śląski z płytą „Republique” (2005) oraz Kasia Kowalska z koncertową „Ciechowski. Moja krew” (2010).
Taki ruch jak nagranie jeszcze raz całej płyty innego wykonawcy to jednak rzadkość. Miesiąc temu na specjalnym koncercie w ramach Przystanku Woodstock Republikę śpiewali wykonawcy od Ani Dąbrowskiej, przez aktora Jacka Bończyka, po Titusa z Acid Drinkers. W ostatni weekend sierpnia w Tczewie odbył się regularny trzydniowy festiwal In Memoriam.
Czarno-biały zespół z Torunia ma w Polsce liczne grono fanów, również wśród artystów. Atrakcyjność jego muzyki zarówno dla kwartetu smyczkowego, jak i dla popowej gwiazdy z hardrockowym rodowodem to nie magia. To kwestia świetnych piosenek. Kowalskiej zresztą przecież wolno – Ciechowski jako producent jej debiutu był dla niej mistrzem.
Dlaczego miałoby nie być wolno Half Light? Czemu ich dzieło prosi się o schlastanie?
Pewnie, że „Nowe orientacje” nie umywają się do oryginału. To nie jest odkrywcze zdanie, można było je wygłosić jeszcze przed wysłuchaniem nowej płyty. Ona powstała w dobrej wierze, w tym samym Toruniu, ma te same składniki, ale jest słabiutka. Dostępne na YouTubie wideo do utworu „Halucynacje” daje pojęcie o rozmiarach katastrofy.
Tego albumu lepiej nie porównywać z płytą Republiki – chyba nie po to powstał. Nie ma sensu przymierzanie Janiszewskiego do Ciechowskiego. Tak samo jest ze zgubioną przez Half Light skomplikowaną republikańską rytmiką – jeśli ktokolwiek mógł na tym polu konkurować z zespołem Ciechowskiego, to może Lech Janerka. „Nowe sytuacje” to była energetyczna bomba, bardzo szybkie tempa, kopniak w splot słoneczny. Z „uwspółcześnionej” wersji tej płyty energia, niestety, gdzieś wyparowała. Najlepsze w „Nowych orientacjach” jest to, że natychmiast chce się sięgnąć po „Nowe sytuacje” i sprawdzić: jak to brzmiało w oryginale. Half Light, chcąc nie chcąc, kierują reflektory na album Republiki. I to po tę płytę warto sięgnąć przy okazji wszystkich tych rocznic.
Niezastąpiony Ciechowski
Lider Republiki to był prawdziwy artysta. Jego talentowi do układania piosenek, pisania słów towarzyszyła dojmująca potrzeba wyrażania siebie, muzyczna namiętność. O ile grająca jego utwory Kowalska ma serce na dłoni, jest ostra, żywa, o tyle Ciechowski umiał być niesłychanie chłodny, surowy. Ekspresja kontrastowała ze słowami. To one miały wyrażać uczucia – nie da się tego podrobić i nie da się zastąpić Ciechowskiego. W lustrze z piosenki Obywatela G.C. był on sam i za nic nie chce to być Kasia Kowalska ani Krzysztof Janiszewski.
To nic. Oby teksty i muzyka Ciechowskiego jeszcze długo były wyzwaniem dla kolejnych zespołów. Podjęcie dialogu z tymi starymi nagraniami to i tak jedyne, co muzycy czy pasjonaci mogą zrobić. Odgrywanie Republiki jeden do jednego byłoby absurdem. Dzień, kiedy te piosenki zostaną zamknięte za pancerną szybą w muzeum dziedzictwa narodowego, będzie końcem żywej muzyki w Polsce.
Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 3–4/9/2011 pod tytułem „Nie ma mocnych na Republikę”