Wskoczyli na 2. miejsce listy sprzedaży płyt w Polsce (OLiS), wyprzedzając Metallicę. Serca fanów podbiły smoki, gołe baby i rycerze, tanie wina i browary pite na potęgę. Co tak pięknego jest w „heavy metalu po polsku z jajem”?
Kapitalna sprawa. Zespół Nocny Kochanek to cienką kreską szkicowana karykatura całej subkultury metali, ale ich piosenki są po prostu świetne – melodyjne i przebojowe. To nie są jakieś słabo zagrane zrzynki z Iron Maiden, AC/DC i Judas Priest, lecz pełnokrwiste erergetyki. Wsiadłbym na motocykl, gdybym go miał, by docenić wszystkie walory „Zdrajców metalu” na trasie A1 lub A2.
Nawet bez motocykla pod niebiosa i we wszystkich kręgach piekła wychwalam teksty Nocnego Kochanka. Tak dobrze napisanych rzeczy nie spotyka się w pisanej na poważnie polskiej muzyce, bez względu na to, czy piszą znękane przez polską szkołę nastolatki, czy pięćdziesięciolatki rocka wypalone wódką i narkotykami.
„Włosy na wietrze rozwiane/ kleją się słodko jak miód/ dwa słowa wyhaftowane/ z moich ust/ dżentelmeni metalu” – to rozbieg do refrenu „Dżentelmenów metalu”. Mamy tu dwa podstawowe składniki subkultury metalowej, naturalnie poza samą muzyką, czyli szczególny rodzaj abnegacji związany z zapuszczaniem tzw. długich batów oraz upodobanie do trunków.
W refrenie dżentelmeni głoszą do tego: „Tanie wino to jest sztos/ w pogo rozj... nos”. Żeby pozwolić sobie na takie koncertowe ekscesy, prawdziwy metal musi zdobyć fundusze, od czego zresztą zaczyna się cały utwór: „w kieszeniach brzęczy stal, uzbierany w parku hajs, wino zamiast dwóch browarów/ słuchaj bejbe, jeśli chcesz, zaraz po mnie łyka weź, jestem dżentelmen metalu”.
Naturalnie nieodrodną częścią metalu jest seks. O tym traktuje prująca naprzód „Pigułka samogwałtu”. Stereotypowo ubogi fan metalu i „dupeczek” udaje się na łowy do klubu, gdzie upatrzona dziewczyna stawia mu piwo, do którego jednak dodaje tajemniczą pigułkę: „Coraz szybciej wiruje świat/ jak kolumna Zygmunta stanął mi ptak”. Ciąg dalszy musi nastąpić jeszcze w klubie: „Na sobie sam dokonałem nokautu/ autoerotyzm, pigułka samogwałtu”.
Oprócz tych przebojów na płycie są też m.in. „Smoki i gołe baby” (najszybszy utwór albumu, w rytmie polki, opatrzony koronkowymi partiami gitar, ponieważ „Gdy człowiek się spieszy, to diabeł się cieszy”) czy ballada „Dziewczyna z kebabem” („stoisz samotna przy małej budce koło dworca pekaesu (...) Turek wbija tasak, to jest nasz kat, z baraniny robi danie”). Kat miłości to sprawił, że: „Dziewczyno ma, piękna jak w snach, wciąż czuję kebab/ nie chciałem brać, chciała mi dać kawałek nieba”.
Wszystko to oprawione jest muzycznie w doskonałe solówki, śpiewane falsetem chórki, nieustępliwe rytmy i blasty perkusji. To paradoks, że Nocny Kochanek wyśmiewa sekciarstwo, alkoholizm, seksizm i przechodzone podziały na subkultury, grając muzykę dość starą. Takie rzeczy były antykiem już dobre 20 lat temu, gdy „Tylko Rock” zachwalał je w rubryce poświęconej New Wave Of British Heavy Metal. Mimo to słucha się Nocnego Kochanka świetnie i jestem pewien, że gros jego fanów stanowią prawdziwi metalowcy, grupa mająca spory dystans do siebie, sympatyczna i daleka od zadufania. Dość spojrzeć na Łukasza Orbitowskiego i poczytać jego teksty.
Docenili oni zespół już przy okazji pierwszej płyty „Hewi metal”. „Dżentelmenów metalu” podobnie jak tamten album muzycy wrzucili w całości na YouTube, a fizyczne nośniki można kupić na internetowej stronie zespołu. Jest na nie tylu chętnych, że Nocny Kochanek wskoczył na 2. miejsce najlepiej sprzedających się w Polsce płyt, wyprzedzając ostatnie, nagrane po ośmiu latach przerwy dzieło grupy Metallica.
Pięcioosobowy skład Nocnego Kochanka tworzą muzycy grupy Night Mistress ze Skarżyska-Kamiennej. Muzycznie to fachowcy z górnej półki, porównywalni z TSA czy Katem. Tylko co będzie, jeśli po wydaniu „Zdrajców metalu” te legendarne polskie grupy zwrócą się do Nocnego Kochanka ze słowami tytułowej piosenki: „tłumaczysz się głupio, że nie chcesz podziału/ horyzont twój sięga poza nurt metalu”?
Tekst ukazał się 22/2/17 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji