Wokalnie jest jak chłopiec przystępujący do pierwszej komunii: stremowany w obliczu ceremonii, spętany zwyczajem, stara się jeszcze bardziej. Pielęgnuje niedoskonałość.
Wytwórnia Latarnia błysnęła w zeszłym roku płytą hiphopowego duetu Syny. Wiosną 2017 wydała albumy obu artystów tak chwalonych za „Orient” – 1988 i Piernikowskiego. Na jesień trójmiejska firma zaplanowała atrakcję z innej orbity: elektroniczne, wyciszone „Kaskady” Normal Echo. To trzecia produkcja artysty w Latarni i pierwsza na płycie kompaktowej.
Jej autor Dawid Szczęsny występował w duecie Niwea z Wojciechem Bąkowskim, odpowiadał za stronę muzyczną przedsięwzięcia (widać go np. w wideoklipie do utworu „Miły młody człowiek”). Współtworzył Earpeace, wydawał płyty z Ignazem Schickiem, a przede wszystkim był autonomicznym autorem muzyki, którą można nazwać mechaniczną, z dużym udziałem zimnej fali.
Sednem projektu „Kaskady” jest ograniczenie środków. Jakby z wcześniejszych działań artysty wykrojono wszystko, co nie jest niezbędne. W ciele zostało niemal wyłącznie serce.
Jasne jest pokrewieństwo z innym wielkim elektronikiem, który wyniósł się do Berlina – Adamem Byczkowskim używającym nazwy Better Person. To nie tajemnica, proszę spojrzeć na ostatnie ujęcie wideoklipu do utworu „Hotele”. Grają uderzająco podobnie, są jak bracia, jednak im dłużej się przysłuchiwać, tym wyraźniejsze są różnice. Bracia Yin i Yang.
https://www.youtube.com/watch?v=a7PF5GnW1q4
Rytmy i barwy syntezatorów Normal Echo są podobne do tych, które wykorzystuje Better Person. Podkłady pierwszego są jednak chłodne i powolne, a drugi używa jaśniejszych harmonii. Ciepła i wilgotna muzyka Better Person czerpie z dorobku George’a Michaela i jego pobratymców z lat 80. Jeżeli Byczkowski jest przebojowy i melodyjny, to Szczęsny ma ostrzejsze kanty, lepiej organizuje rytmy i dobiera ciekawsze brzmienia perkusyjne.
Tyle że teraz Szczęsny nie tylko gra, ale też śpiewa – w sposób niedoskonały, bolesny i poważny, ale też inny od znakomitego w wysokich rejestrach kolegi. Wokalnie Szczęsny jest jak chłopiec przystępujący do pierwszej komunii: wydaje się stremowany w obliczu ceremonii, spętany zwyczajem, przez co stara się jeszcze bardziej. Pielęgnuje niedoskonałość, co bardzo mi się podoba, ale naraża artystę się na odrzucenie. Może to część tzw. przekazu?
Ponury Szczęsny ma talent do skrótu. Gdy śpiewa, że „od dawna wiem, że wszystko skończy się źle” („Z daleka”, przebój płyty), to każe odczytać komunikaty, że: „w danej chwili jest bardzo dobrze”, „zazwyczaj nie trwa to długo” i „nie zależy to ode mnie”.
To jednak jest podane mimochodem – teksty na „Kaskadach” są obliczone na to, żeby słuchacz patrzył poza kadr, nie wprost, jak Gombrowicz, który „bał się, że zobaczy za dużo”. Może nawet to nie narrator skończy źle? Podobnie autor nie mówi o byciu za granicą i czuciu się nie na miejscu, daje tylko informację: „Wszystko jest w obcym języku” („Hotele”), zresztą piękną też jako metafora relacji z innymi ludźmi, bliskimi czy ogólnie – całym światem.
Pracująca na Zachodzie reżyserka Urszula Antoniak powinna zainteresować się Normal Echo. Jej dopiero co pokazany na festiwalu w Gdyni film „Pomiędzy słowami” dzieje się Berlinie. Jestem pewien, że wręcz zimne kino Antoniak stworzyłoby piękną parę z muzyką Normal Echo.
Na koniec, na znak tego, jak dobrym i uważnym poetą jest Szczęsny, moje ulubione zdania z „Kaskad”:
* „Spóźnione osoby mają cały świat za szybą” („Za szybą”)
* „Rozkazy przychodzą pocztą prosto w serce” („Rozkazy”)
* „Dom idzie na mnie, oknami w noc” („Dom”)
* „Zamawiam więcej takich jak ja” („Kolory”)
* „Po ciemku do lampy, po cichu do łóżka” („Wyścig”)
Tekst ukazał się 27/9/17 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji