Menu Zamknij

MGMT – Oracular Spectacular

Syndrom inży­nie­ra Mamonia – ten album pole­ga na „pio­sen­kach, któ­re gdzieś wcze­śniej sły­sza­łem” i jest to zro­bio­ne kon­se­kwent­nie. Inaczej mówiąc: na cha­ma. Świetny pomysł na pierw­szą pły­tę, jeśli popro­wa­dzić go – jak w tym przy­pad­ku – do koń­ca, ale miej­my nadzie­ję, że to tyl­ko nie­rów­ny pilot bar­dzo cie­ka­we­go serialu.

The Fireman – Electric Arguments

Talent do pio­se­nek Sir Paula jest zna­ny, moż­li­wo­ści jego gło­su, nawet jeśli ostat­nio nie w peł­ni wyko­rzy­sta­wa­ne – są wiel­kie, ale nie musi już nic udo­wad­niać. Tym więk­sza radość, że jesz­cze raz spró­bo­wał szczę­ścia z Youthem i że pierw­szy raz dał głos na wspól­nym nagraniu.

Pustki – Koniec kryzysu

Pustki zosta­ły okieł­zna­ne i wyda­je się, że nie ma powro­tu do nie­dba­łe­go, gara­żo­we­go, spra­wia­ją­ce­go wra­że­nie cha­osu brzmie­nia z pierw­szych płyt. Szkoda, że pio­sen­ko­wy okres zapro­wa­dził zespół do „Końca kry­zy­su”, a nie w jakąś cie­kaw­szą stronę.

Oszibarack – Plim plum plam

Jeśli ta elek­tro­ni­ka spe­cjal­nie ma draż­nić i jeśli kogo ze słu­cha­czy to uszczę­śli­wia, no to eks­tra. Plumka, tak trzy­mać. Chciałoby się jed­nak cza­sem w tę lub też w tam­tę – w kiczo­wa­tą gład­kość gło­su lub upier­dli­wość i prze­do­brze­nie podkładów.