Ona nie jest tym, czym się wydaje, ale czyta się świetnie. Książka deWitta to rozkoszna powieść przygodowa z pięknym literackim językiem i cudowną dawką absurdu. Coś dokładnie mojego.
Młody autor, Kanadyjczyk, tworzy bohatera niedorajdę i ściemniacza, wiecznie onieśmielonego i próbującego występować przed innymi jako tzw. gieroj. Krótko mówiąc, każdy wie, co czuje Lucy, ale nie każdy walczy tak dzielnie jak on. Bohater ma przerąbane, ale podejmuje próby, zaznaje szczęścia i odrzucenia, męczy się ze sobą i tak dalej. Dorastanie przydarza się mu na stronach przygodowej, łotrzykowskiej powieści.
Dekoracje są europejskie, kolej żelazna, baronowie, wioska, targ. W posłowiu tłumacz Krzysztof Majer wskazuje na wiek XIX i wyraża kłopot z przyszpileniem deWitta. Autor książki jawi się jego zdaniem jako ktoś z tradycji postmodernistycznej, wychowany na literaturze amerykańskiej żongler gatunków, pozbawia jednak swoją książkę ironii. To ostatnie jest moim zdaniem świetne.
Moją uwagę zwróciła nie tylko naiwność bohatera, przeciwieństwo ironii, ale też jego lenistwo, dobroduszność, prostota. On co chwila próbuje się zadumać, ale nic nie przychodzi mu do głowy. Siedzi więc bezmyślnie i to jest w porządku, to wzbudza sympatię. Nie nauczył się niczego, nie wiedział, jak dojść do czegokolwiek, więc po prostu zostawało, jak było wcześniej, i zostawało tak dłużej, i cały czas było tak samo.
Przychodzi jednak moment zmiany. Lucy dostaje angaż w dalekim zamku. Czytelnik dostaje zaś alegorię stosunków pracy w późnym kapitalizmie, bo to, co przeżywa Lucy, wieśniak szukający pracy w mieście w połowie XIX wieku, okazuje się zaskakująco podobne do przeżyć szczęśliwego posiadacza umowy o dzieło w wieku XXI („wypłatę dostaniesz w dniu wypłaty”, powiada zatrudniający, a pracownik kombinuje, jak zrobić dlań zakupy, nie mając pieniędzy, itp.). Część dotycząca pracy to teatrzyk absurdu, ale główny bohater jest niezmiennie traktowany przez pisarza z czułością i współczuciem.
Dialogi znakomite, brytyjskie, pełne błysku i humoru, pięknych słów i wytwornych form, choćby mówili prości ludzie. Przyjaźń. Bohaterowie zbliżający się szybko do siebie, z zaufaniem wchodzący w relacje, rozmowy. Książki młodzieżowe przerabiają się tu w powieść dla dorosłych, dającą poczucie rozkoszy ze słów i dziecięcego zainteresowania intrygą. Twain z Tomkiem Sawyerem, Roald Dahl i cała seria nazwisk wymienionych przez deWitta jako inspiracje, zwłaszcza Italo Calvino i autorzy gotyckich romansów.
Ta książka robi czytelnikowi coś, czego jej bohater chciałby dla siebie. Niedużym kosztem daje zarówno dziecięce wzruszenia historyjką, jak i satysfakcję, że czyta się coś tak dobrze napisanego, tak z górnej półki. Ależ jestem fajnym czytelnikiem! Czytam poważne rzeczy i zachwycam się! Tłumacz namawia do niespiesznej lektury. Nie udało mi się, „Podmajordomus Minor” zabrał mi jeden letni dzień.