Spotkały się na nagraniach folkowo-punkowej supergrupy R.U.T.A. Za mało im tam było śpiewania o kobietach, zrobiły więc własny zespół. Feministyczny, bojowy, nawet przebojowy.
O ile jednak R.U.T.A. rygorystycznie zachowuje słowa archaicznych ludowych pieśni, o tyle Pochwalone miksują z nimi współczesną poezję. Instrumentarium też mają bardziej współczesne, a na pierwszym planie słychać skrzypce Jolanty Kossakowskiej i gitarę basową Małgorzaty Tekiel, artystek znanych już w muzycznym świecie. Mnie szczególnie cieszy powrót dawnej wokalistki Post Regimentu, Niki, jednej z najlepszych rockowych poetek początku lat 90., pełnej złości, energii, świadomej siebie.
Piosenki Pochwalonych są bajkowe. Za złe zachowanie jest kara. A karą są połamane kończyny, z ciała zrobione pierogi, z tłuszczu świece. Makabryczna sprawiedliwość jest odpowiedzią choćby na to, co znalazły w innej pieśni, z Pomorza: „Jasiu kochany, od Boga dany/ nie bij mnie u ludzi/ a bij mnie doma, bom twoja żona/ niech mnie nikt nie widzi”. Są złe na to, jaki świat jest uważany za „normalny”. Chytrość świata polega na tym, że to kobiety mają być strażniczkami tej „normalności”. Pochwalone się na to nie godzą. Groteska to jedna z dróg, inną jest śmiertelna powaga. Jest na „Czarnym warze” fantastyczny tekst, w którym artystki przerabiają litanię, dokładając tylko małe słówko „nie” do każdego wersu. W oryginale jest to przepis z modlitewnika na małżeńskie kłopoty, dla Pochwalonych to credo: „O łaskę cierpliwości i wielkoduszności nie proszę/ o łaskę zapomnienia o sobie nie proszę”.
Tekst ukazał się 5/4/13 w „Gazecie Wyborczej”