Trzeci album warszawskiego duetu kojarzy mi się z książką „Bogowie, groby, uczeni”. Nawet tytuł brzmi odpowiednio, bo Olga Mysłowska i Daniel Pigoński generują muzykę uroczystą, mroczną i niepokojącą, choć ze sporym ładunkiem ironii czy przegięcia.
W grze na różnych typach syntezatorów są bezsprzecznie biegli, a Mysłowska to wybitna wokalistka i tekściarka (warto posłuchać płyty, którą nagrała z gitarzystą Raphaelem Rogińskim). Jednak treść książki – najważniejsze odkrycia archeologiczne – również ma coś wspólnego z Polpo Motel.
Duet próbuje wydobyć coś świeżego z niedoskonałych, amatorskich (choć nie tylko) syntezatorów, tworzy muzykę na swój sposób klasyczną i nową jednocześnie. Polpo Motel stać na to, by grać z ekscytacją odkrywców, i na to, by bawić się na smutno. W ponurych słowach jest współczucie: „No one knows your loneliness/ this is what you do best/ talk to spiders on the wall/ when this makes no sense at all”, Mysłowska śpiewa to otwartym, jasnym jak na siebie głosem („Beat the Doldrums”). W najszybszym na płycie „Dream On” Mysłowska przesterowanym głosem daje imponującą melodię.
Płyta kończy się piękne – takim utworem można nawet zakończyć karierę – „Brainmelt” opiera się na kaskadowym efekcie wywołującym wrażenie składania się jakiegoś świata, osuwania się kolejnych warstw dekoracji. Mam nadzieję, że to nie ostatnie słowo Polpo Mote
Tekst ukazał się 5/5/18 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji