Mają groove, rockową moc i jazzowe umiejętności oraz hermetyczne poczucie humoru. Ten stareńki zespół, ozdobę lat 90. z półki Faith No More czy Red Hot Chili Peppers, coś podkusiło, żeby nagrać pierwszy od „Antipop” (1999) pełnowymiarowy materiał.
Wymieniło się pokolenie słuchaczy, a odświeżona muzyka Primusa wciąż jest atrakcyjna. Na bębny wrócił, prosto z lat 80., Jay Lane. Najważniejszy jest jednak bas. Porąbany klasyk progresywnego grania, klangujący i slapujący Les Claypool znów ma coś do powiedzenia na temat połowu ryb („Last Salmon Man”), Dzikiego Zachodu („Lee Van Cleef”) i narkotyków („Jilly’s On Smack”). W tym ostatnim utworze pozwala trochę pograć gitarzyście – zbliżają się do Pink Floyd.
Bas Claypoola działa jak instrument perkusyjny i smyczkowy, przerzuca most między epoką „dawania czadu” a czasami Beavisa i Butt-heada. Ten facet mógłby podkładać głos bohaterom okrutnych kreskówek. Ten zespół zrobił piosenkę do „South Parku”. Primus znowu gra uczciwy, nienasycony funk-rock – nie ma nudy.
Tekst ukazał się 22/9/11 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji