Ostatnio słuchałem paru nowości i notowałem, nie są to jakieś wielkie recenzje, ale spójrzmy prawdzie w oczy, kto potrzebuje dłuższych. Mam jeszcze parę, ale nie ma co przesadzać z objętością... Słuchamy.
To nawet wzruszające, jak ludzie nadal w dobrej wierze przysyłają linki. Fajnie, że ktoś jeszcze ma możliwość spotykać się na próbach i grać, szlifować, nagrywać, wydawać. Przypuszczam, że czasu ‘po’ już nie będzie, że już zawsze będzie tak albo prawie tak, z niewielkimi modyfikacjami. To dobry moment, żeby zacząć różne rzeczy robić od nowa, żeby próbować sobie wyrąbać swój kawałek niezależności bądź, jak to pewnie mówią w radzie ministrów, „nowej normalności”. Zanim to wszystko zastygnie, jest czas okiełznać strachy i im podobne, rzucić wyznanie niemożnościom.
Próchno „Niż” (Don’t Sit On My Vinyl, 18.4.20)
Bardzo dobre! Do tej pory czułem, że to jakoś nie są bohaterowie mojej bajki, ci faceci. Pierwsze Próchno bardziej szanowałem, niż mi się podobało, teraz wreszcie poczułem to jakoś na lekko i przyjemnie. Jasne, że to są jakieś bulgoczące bagna i trujące wyziewy, ziarno może uwierać w ucho, ale jednocześnie „Niż” stanowi dla mnie niespodziewany pokarm dla duszy. Czuję się zaskoczony i pokrzepiony. Szacuneczek.
In2Elements „Cycles” (wyd. własne, 17.4.20)
Taki rock: post, art, raczej nie hard, ale dużo gitar, czasem nawet space, ale minimalnie. Trochę straszenia Mogwaiem, trochę malowania, dużo energii i patosu – historia takiej muzyki chyba już się bardzo nie zmieni, będą kolejne zespoły pełne emocji i pomysłów, szukające wokalisty, który odróżni ich od reszty (tu go nie ma), producenta, który to wszystko poskłada, wyciągnie, nada świeżość. Mające ambientowe korzenie trio In2Elements w tej ścianie zespołów jest dla mnie pozytywnym zaskoczeniem.
Astrokot „Astrokot i przyjaciele z odległych galaktyk” (Opus Elefantum, 20.4.20)
A tu właśnie mamy pomysł na produkcję: zamuloną, tajemniczą, taką „do dopowiedzenia” dla słuchającego. Jak kot, to musi zacząć od mruczenia, to podobne do tego, jak mruczą transformatory w wilgotny dzień. W nastroju płyta zbliża się to do shoegaze’u i space rocka (dron, mantra, Karol Schwarz), to nawet do Swans (repetycja, łoskot bębnów, tyle że dość nieczytelny). Dodatkowo saksofon jakby tropem Merkabah.
Pingback:Ulubione płyty - kwiecień 2020. Dynasonic, Fiona Apple, Laura Marling i inni - Jacek Świąder | Ktoś Ruszał Moje Płyty
Pingback:Najlepsze płyty - kwiecień 2020. Dynasonic, Fiona Apple, Laura Marling i inni - Jacek Świąder | Ktoś Ruszał Moje Płyty